Barcelona – przystawka
Zwiedzanie Barcelony rozpoczęliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy. Nie potrafiliśmy doczekać się zmiany krajobrazu rozciągającego się między krainą basków a Barceloną, który to próbował wtrącić nas w stan depresyjny. Szczęśliwi dotarliśmy do granic miasta Barcelony po uprzednim noclegu na dziko – w samochodzie, w okolicach hiszpańskiego odpowiednika południka Greenwitch.
Tym razem oddaliśmy się w ręce Marka Pernala, byłego konsula RP w Barcelonie. Spacerownik historyczny po Barcelonie, którego jest autorem, zastąpił nam niejedną mapę, pomysł na ciekawą trasę ulicami miasta, czy też wybrać restaurację w porze obiadowej.
I tak łapczywie łącząc kilka tras polecanych w przewodniku zwiedziliśmy słynną mozaikę trzech ulic tworzącą Ramblę, z której to zbaczaliśmy a to na targ St. Josep, Plac Reial, czy zatrzymując się na kawę w klimatycznej restauracji Cafe de la Opera.
Kolejnym punktem było oceanarium, w którym każde dziecko szukało rybki Nemo. Ryby morskie, w tym rekiny, ryby słodkowodne i pingwiny nie zrekompensowały nam poczucia przepłacenia za bilet wstępu – 20 EUR za osobę.
Tego dnia skusiliśmy się jeszcze na Barri Gotic, gotycką dzielnicę która to odkryła przed nami chociażby Plac del Rei, Katedrę św. Eulalii i jej 13 gęsi, sklep ze słynnym hiszpańskim obuwiem – espardylami, Plac de Sant Jaume, czy też Plac del Pi.
Po ponad 6 godzinach spacerowania, ruszyliśmy w kierunku Tibidabo, gdzie też ukołysała nas do snu przepiękna panorama miasta rozciągająca się ze wzgórza.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.