Czarnogóra i Kotor, czyli wspaniałe widoki i kręte drogi
Czarnogóra miała być jednodniowym wypadem z Dubrownika. Małą odskocznią. Nie spodziewaliśmy się miłości od pierwszego wejrzenia. A Czarnogóra rozkochuje widokami.
My startujemy rano. Trochę niepewni co do tego, czego się można spodziewać. Mijamy raczej przeciętny Herceg Novi, by wjechać w Zatokę Kotorską. Trasa do Kotoru wokół zatoki to 40km, które można skrócić, korzystając z promu. Nie warto, bo widoki robią się z każdym kilometrem ciekawsze.
Jedziemy zatem niemalże na wysokości wody a po lewej stronie mijamy potężne skały. A od czasu do czasu ukazują się nam dwie wysepki z kapliczkami zakotwiczone na środku wody.
Kotor
W końcu docieramy do Kotoru. To malutkie, średniowieczne miasteczko jest perfekcyjnie umiejscowione pomiędzy strzelistymi skałami a taflą zatoki. Otoczone murami pamiętającymi wczesne średniowiecze i piętrzącymi się wysoko na skałach, nad dachami, sprawia wrażenie niedostępnego i odciętego od świata.
Do miasta można wejść jedną z trzech bram: Morską, północną lub południową. Oczywiście Morska jest bramą główną i to przez nią wkraczamy za mury na główny plac miasta (Trg Oktobarske revolucije). Ciekawostką jest, że w Kotorze nie ma nazw ulic, każdy dom ma swój numer, co wcale nie ułatwia poruszania się z mapką. Same domy wydają często tylko połaskotane przez czas. Tu i ówdzie nad drzwiami widnieją herby i godła, a pnącza dzikich róż czy winorośli wydają się starsze niż wiele ludzkich pokoleń.
Krążymy trochę po ciasnych uliczkach i przesmykach, co rusz gdzieś w tle majaczą góry, a czasem pojawia się fragment muru. Całe miasteczko jest zupełnie nierozplanowane, dlatego nigdy nie wiadomo, co czeka za zakrętem. Albo plac, albo kolejny zakręt. Trafiamy przypadkiem na Bramę Północną przy kaskadzie rzeki Skudry. Potem na kolejne kościoły.
Droga P1 Kotor-Cetynia
Zmęczeni chodzeniem decydujemy się opuścić centrum i ruszyć w góry, w masyw Lovocen i rzucić okiem na panoramę całej zatoki. Droga P1 Kotor-Cetynia jest jedną z najbardziej malowniczych w rejonie. Również jedną z najbardziej stromych i krętych w okolicy. Miejsca jest na półtorej auta, co zupełnie nie przeszkadza autobusom (tym lokalnym, turystyczne się tu nie zapuszczają). Widoki za to – zapierają dech w piersiach.
Zatoka Kotorska z drogi P1
Dla takich widoków warto poświęcić 30 minut stresu na serpentynach.
Wjeżdżamy między góry i kierujemy się na Cetynię – małe miasteczko, gdzie można skosztować świetnych serów i miodu. Serpentyn nie widać końca.
Sveti Stefan
Spomiędzy gór wyjeżdżamy znów na wybrzeże, by zerknąć na pocztówkową wyspę Sveti Stefan (od cerkwi św. Stefana). Otoczona murami i przykryta pomarańczową dachówką mała twierdza, od XV w. dawała schronienie okolicznej ludności przed Turkami i piratami. W latach 50tych twierdzę z osady zamieszkałej głównie przez rybaków postanowiono zamienić na hotel. Dziś jest to zamknięty kompleks, do którego wstęp jest broniony przez garnizon lokai, a samochody stojące przy plażowym parkingu jednoznacznie potwierdzają status najdroższego miejsca w Czarnogórze.
Vila Drago serwuje całkiem przyzwoite dania w przeciętnych cenach. Płaci się w euro, jak wszędzie w Czarnogórze, najlepiej gotówką. Warto wejść na tars, skąd widać spory fragment morza. Link do restauracji
Jezioro Szkoderskie
Jezioro Szkoderskie to największy słodkowodny akwen Bałkanów. Choć lokalni nazywają je Szkodersko blato („bagno szkoderskie”), to jest to piękny obszar zieleni i zróżnicowanego krajobrazu. Ciekawostką jest to, że dno jeziora znajduje się poniżej poziomu morza (tafla położona jest 6 m.n.p.m, a głębokość to 6-8m).
Objechanie linii jeziora tylko od strony Czarnogóry (jezioro w 38% należny do Albanii) to wycieczka na cały dzień, którego my już nie mamy. Zapuszczamy się tylko i niefortunnie w drogę w kierunku Podgoricy, na której zawracamy. Odpuścić musimy stare monastyry i fenomenalnie malownicze zakole Rzeki Crnojevicy (to przy miasteczku Sindon zasługuje na szczególną uwagę). No cóż – innym razem. Zadowolić musimy się kilkoma zdjęciami lilii wodnych i roślinności pokrywającej sporą część wody i zachodem słońca.
Wracając w kierunku Budvy zabieramy jeszcze polskich autostopowiczów i w miłym towarzystwie kończymy przygodę z Czarnogórą.
Zachód słońca nad Jeziorem Szkoderskim
Jedno jest pewno, na Czarnogórę autem trzeba poświęcić minimum dwa dni. Nam zabrakło 3h, które można było zaoszczędzić pomijając Cetynię i postój w Sveti Stefanie. Jezioro Szkoderskie i spacer po Budvie – do tego kiedyś jeszcze wrócimy!
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
One Comment
Bardzo mile wspominam wycieczkę po Bałkanach. Super wrażenia ze wspinaczki na twierdzę nad Kotorem, co parę set metrów miasto malało a widoki coraz lepsze :)