Kierując się do stolicy Katalonii zawitaliśmy na chwilę do Tortosy nad rzeką Ebro – niegdyś niezależnego księstwa, dziś raczej małej miejscowości na uboczu, szczycącej się pozostałościami po zamku, fortem i katedrą. Obecnie populacja miasteczka szacowana jest na około 31tys. mieszkańców. Starówka jest w miarę zadbana i bardzo dobrze, wręcz wzorowo opisana. W widocznych miejscach rozstawione są słupy z mapami i
W drodze na południe Hiszpanii zatrzymaliśmy się dosłownie na chwilę w Saragossie. Naszym celem głównym była Aljaferia – ufortyfikowany, muzułmański pałac, pozostałość po wiekach panowania Arabów na Półwyspie Iberyjskim. Zachowane zdobienia, architektura faktycznie manifestuje odmienność kulturową daje do myślenia o tym, jak zaawansowana cywilizacja została wyparta z Europy.
Opuszczając Kraj Basków nie sposób było przejechać przez region Rioja (leżący pomiędzy Arabą i Nawarą), gdzie produkowane są jedne z najlepszych czerwonych win. Zatrzymaliśmy się w Bodegas Ysios, winnicy o niezwykłej architekturze oddającej esencję okolicznych gór, krajobrazu pełnego winorośli i samego wina. Znaleźliśmy tu wyśmienite wino i sporo wiedzy na temat samej produkcji wina.
Są trzy rzeczy, z których słynie San Sebastian (basc. Donostia). Są to kolejno: festiwal filmowy, piękne plaże oraz tapas. I tak, to małe miasto przycupnięte w malowniczej scenerii nad Zatoką Baskijską rozpieszcza zmysły turystów. Wszystkie zmysły! Nas głównie jednak ściągnęła tu kuchnia baskijska. Ale po kolei… bo początek nie był lekki.
Nie wiedzieliśmy czego możemy spodziewać się po Bilbao. Jedynie zwabiła nas tam nietypowa bryła Muzeum Guggenheima. Tego muzeum, które zostało wzniesione po to, aby wyrwać miasto z kryzysu. Skutecznie. Na zwiedzanie przybyliśmy zbyt późno a i też czasu na to nie mogliśmy przeznaczyć. Zamiast tego ucięliśmy sobie długi spacer po mieście oddanym fieście i świętowaniu z ogromnym rozmachem. Każdy placyk,
Atlantyk udostępnił nam podczas tego wyjazdu jedną z południowo-zachodnich plaż Francji. Krajobraz iście nadmorski. Wrzosopodobna roślinność mile pieścila las rozciągający się wzdłuż drogi wiodącej na plażę ze złocistym piaskiem. Jak zazwyczaj we Francji, teren wiodący nad morze zagospodarowany jest w trosce i dla turystów, to miłe. Zaparkowaliśmy tuż nad plażą. Sugerujemy nie zostawiać samochodu na jednym z pierwszych parkingów, ponieważ
Bajeczna kraina Loary zamkami płynąca za nami, dostojne i dojrzałe Bordeaux przed nami. Tym razem mamy do pokonania nieco dłuższą trasę. Przez około 350 km, z max prędkością 130 km/h (wersja oficjalna), omijając La Rochelle, które zachwyciło nas swą różnorodnością w 2012 roku, zniecierpliwieni zmierzaliśmy do winiarskiego eldorado. Cele są dwa. Dać się zaskoczyć urokom miasta i zjeść pyszny obiad
Do Chaumont dotarliśmy późnym popołudniem. Zamek się zdąży zamknąć, a wraz z nim większość lokalnych sklepów (czyli całe dwa). Od głodu i pragnienia uratował nas stragan-piwnica z lokalnymi produktami – znalazło się i wino, i ser. I nic więcej. Na kolacje zostały więc resztki.