Paryż na start
Nadszedł ten moment. Spakowani, podekscytowani, gotowi na podbój świata! Ostatnie zdjęcie przed wyruszeniem w podróż, czyli pierwsze zdjęcie z wyprawy jest. Zatem obieramy kierunek Paryż.
Świętowanie rozpoczęcia podróży rozpoczęliśmy już na pierwszym z przystanków przy autostradzie prowadzącej nas do Paryża. Bez dobrych ciastek nie ma zabawy!
Dwunastogodzinną podróż z Wrocławia do stolicy Francji okupiliśmy długim odsypianiem. Plany, by od razu po przyjeździe zjeść śniadanie na polach marsowych, szybko przekreśliła narastająca lawinowo potrzeba snu. Więc tak zaczął się Paryż – leniwie i sennie. I w sumie też pod lekkim znakiem zapytania „Gdzie idziemy?”, gdyż główne atrakcje turystycznych wycieczek widzieliśmy już wcześniej.
I tak padło na Wielkie Bulwary i okolice Opery, gdzie jeszcze nas nie było. Mimo, iż wiedzieliśmy czego się spodziewać, to po wyjściu z metra Paryż zawsze uderza tym samym: kosmopolityczną manią wielkości, czymś, co wryło się tu wieki temu za czasów francuskiej dominacji i nie odejdzie już nigdy. Kamienice muszą być tu większe, bardziej ozdobione, mówiące jasno o statusie ich właścicieli, przeszłych jak i obecnych. O ważności budynków miejskich świadczy ilość złota pokrywającego rzeźby i otaczające je pomniki.
Co jednak zaskakuje najbardziej? Absolutny brak kiczu i harmonia panująca w przestrzeni. Wszystko zostało zaplanowane i nic nie jest tu przypadkiem. Zaplanowane by cieszyć się przechadzką od jednego skrzyżowania do kolejnego i ew. przysiąść gdzieś na lampkę wina (co też zrobiliśmy pod Bourse).
Pora, jaką wybraliśmy na wizytę w Paryżu, jest trochę niefortunna, gdyż nasz pomysł na obiad w jednej z typowo francuskich restauracji zweryfikował sezon urlopowy. To co nas interesowało otworzy się jakoś w połowie września, kolejna pozycja wybrana z przewodnika – pod koniec września. Po piątej daliśmy sobie spokój zdając sobie sprawę z tego, iż jesteśmy skazani na knajpy karmiące miliony turystów o wątpliwej jakości i jeszcze bardziej wątpliwym stosunku jakości do ceny. No cóż… jutro zaryzykujemy.
I tak delektując się urokami Paryża doszliśmy do Pól Elizejskich pod Luwrem. Świetne miejsce na odpoczynek, drobną nie tylko słodką przekąskę czy też spacer.
Luwr i Pola Elizejckie – metka Paryża
Spacer po bulwarach przeszedł w przechadzkę po Île de la Cité, by rzucić okiem choć raz na Notre-Dame i piwie nad brzegiem Sekwany z Marzeną i Antoinem, dla którego od dawna freelancersko maluję portale. Bardzo przyjemnie spędzony czas, aż szkoda, że przegonił nas chłód i wiatr wieczorny.
Wakacyjny wyjazd został oficjalnie rozpoczęty. Po niemałym powitalnym spacerze udaliśmy się w kierunku HoteluF1 (link do hotelu).
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.