Wiedeń na weekend

Przybyliśmy późnym wieczorem, więc to, co udało nam się zobaczyć w pierwsze kilka godzin było zaledwie namiastką. Cała zabawa w odkrywanie Wiednia zaczęła się dopiero w sobotę rano. Start – Ibis Hotel przy Lassallestraße okazał się aż nazbyt trafną bazą wypadowa. Pierwsze kroki skierowaliśmy na wiedeński Ring, by przejść się zielonymi bulwarami. Wzdłuż tych szerokich ulic niegdyś spacerowały wytworne damy w kapeluszach a Zygmunt Freud oddawał się pięciokilometrowej kontemplacji w porze lunchu. Dziś miejscowi nimi raczej biegają a przede wszystkim przemierzają je na rowerach. Na spacerze widać głównie turystów. Tu na wzmiankę i niemały podziw zasługują ścieżki rowerowe Wiednia – zwiedzanie miasta z dwóch kółek to świetny pomysł na weekend, który na pewno wkrótce zrealizujemy.
By rozwiać smutek i zaspokoić poranny głód pod Operą skusiliśmy się na legendarny Apfelstrudel, w kawiarni Aida. Wyśmienite i sycące śniadanie w towarzystwie cappuchino poprawiło nam humor. A w zachwyt kilkaset kroków dalej wprawiła nas Palmiarnia z motylarnią.
Wzdłuż Ringu dotarliśmy kolejno pod Parlament i Ratusz, gdzie T-Mobile miał swój festiwal filmowy a okoliczne winnice na straganach oferowały swoje produkty. Przy trzydziestostopniowym upale nie dało się przejść obojętnie obok uśmiechniętej pani oferującej lampkę zimnego Rieslinga.
Dalsze kroki przez Wiedeń to Katedra Św. Szczepan, którą ciężko ominąć i przechadzka przez ścisłe i zatłoczone centrum w kierunku ogrodów Belvederu. Same ogrody nie zachwycają, wręcz odnieść można wrażenie, że byle osiedlowy park wiedeński jest lepiej zadbany. Tym samym na wejście do pałacu się nie skusiliśmy.
Za to plaża nad kanałem Dunaju z leżakami i koktajlowymi happy-hour była pokusą, której chyba nikt przechodzący obok sobie nie odmawiał (podobnie, jak czekoladowego torcika z Hotelu Sacher). Widok kanału z leżaka z zimnym mojito w ręce i zgiełkiem mieszkańców za plecami był świetną chwilą przerwy.
Nam zabrakło tylko czasu, więc tylko z uśmiechem przeszliśmy obok kierując się na wyspę nad Dunajem. I tak ostatnim spojrzeniem na rozlaną rzekę i gasnące czerwone niebo zakończyliśmy przygodę ze stolicą Austrii licząc, że jeszcze tu na chwilę kiedyś wrócimy.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.