Granada i Las Alpujarras – poranna przejażdżka
Ruszamy na poranny road trip w hiszpańskim wydaniu. Granada i leżące zaledwie 40 km od niej Las Alpujarras (Alpuhary) o krętych i stromych drogach przyklejonych do południowych zboczy Sierra Nevada – to nasza widokowa alternatywa dla ekspresowej drogi biegnącej do morza.
Grenada na rozgrzewkę
Zaczynamy szybkim i nieskromnym śniadaniem w centrum Grenady. Rogalik z czekoladą, cappuccino, słodka tarta – Och… chwilo trwaj. Po takim posiłku można przejść się po starówce andaluzyjskiego miasta. Nawet jeśli nie jest ona zbyt zachwycająca. Tak, Grenada pławi się w blasku Alhambry. Sama jednak, pozbawiona tej latarni ściągającej zewsząd turystów, byłaby skazana na zapomnienie. My nie mamy na nią zbyt wiele czasu, więc ograniczamy się do okolic katedry. Ponoć godnym uwagi jest Albaicin (wpisany na listę UNESCO), ale to od centrum spory kawałek. I ta uwaga jest tu też mocno dwuznaczna – przewodniki z jednej strony wychwalają mauretańskie pozostałości a z drugiej ostrzegają o przestępczości i narkomanach. Innym razem. Wyprawa na górskie serpentyny i białe miasteczka jest znacznie bardziej kuszące niż szare ulice metropolii.
Przez Las Alpujarras
Las Alpujarras to kompleks małych, górskich miasteczek leżących poniżej masywu Sierra Nevada na odcinku około 90 km. Żyzne gleby, głębokie doliny o stromych zboczach skusiły pierwszych osadników przeszło dwa tysiące lat temu. Obietnica obfitych plonów i bezpieczeństwa z biegiem lat okazały się płonne. Rejon targany wojnami, przeganianiem Maurów, rebeliami i wyzyskiem aż po czasy niedawnej dyktatury odbiły swoje piętno na społeczności. Okolica jest uboga i dopiero od niedawna podnosi się z kolan (ciągle jednak jest tu jeden z najniższych dochodów w Andaluzji). Na szczęście poza malowniczymi widokami okolica ma do zaoferowania sporo szlaków górskich i rowerowych.
Pierwsze od zachodu Lanjarón zapoczątkowało turystykę w rejonie. Głównie za sprawą wody mineralnej sprzedawanej w całej Hiszpanii i leczniczych źródeł. Efektem tych dwóch produktów jest ściąganie w okolicę pierwszych turystów (nawet jeśli są w podeszłym wieku) i promocja regionu. Samo Lanjarón to tak naprawdę jedna ulica i ruina mauretańskiego zamku, ale jak na bramę do Alpujarras prezentuje się zacnie i zachęca do dalszej podróży.
Órgiva – największe miasteczko leżące w centralnej części okolicy jest najmniej atrakcyjne. Za to położone nad nim Canar i Spoportjar oraz Bubion są już znacznie bardziej malownicze i lepiej usytuowane. Im wyżej wjedziemy, tym widoki robią się ciekawsze. Niestety – zapuścić się zbyt daleko na zachód nie możemy, gdyż droga powrotna musiałaby pochłonąć trochę zbyt dużo cennego czasu.
Droga widokowa jest warta nadłożenia tych trzech godzin, jeśli wybrać wariant dłuższy przez Almegijar lub godzinny – z powrotem przez miejscowość Orgiva. My do wiosek Bubion i Capileira nie dotarliśmy niestety. Następna wizyta w ten region będzie nastawiona właśnie na Capileirę, gdyż z niej wychodzą najciekawsze szlaki górskie.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
One Comment
Jakie piękne widoki!
Haha, po takim posiłku, to chyba każdy miałby moc:D