Lazurowe Wybrze – Aix, zatoki Calanques i St. Tropez

Dotarliśmy… Po długiej drodze z Hiszpanii wreszcie dojechaliśmy nad najbardziej pożądane przez europejczyków (i nie tylko) miejsce na wakacje. Lazurowe Wybrzeże swoją krystaliczną, ciepłą wodą, plażami skąpanymi w słońcu, żaglami na horyzoncie, owocami morza, i niepokojąco upojnym, różowym winem przyciąga jak magnes wszystkich. Studenci z namiotami, emeryci w camperach i rodziny z dziećmi. Są i milionerzy obserwujący ciżmę z bezpiecznej odległości jachtowych pokładów. Ludzi jest tu po prostu pełno i w sumie ciężko się dziwić, bo okolica jest urocza i imponująca. Lazurowe Wybrzeże – przepełniony turystami, europejski kawałek raju.

 

I, na szczęście, jest też kilka takich miejsc, gdzie tłumy zaglądają rzadziej zniechęcone odległością lub brakiem udogodnień. Bez problemu można znaleźć małe plaże pozbawione krzyku dzieci i sąsiadujących z nim, hotelowych parasoli – trzeba jednak ich poszukać i poświęcić nieco czasu na dotarcie w te bardziej oddalone. Samo Lazurowe Wybrzeże to postrzępiona skałami i pełna zatok  linia brzegowa ciągnąca się od portowej i w naszej opinii, brzydkiej Marsylii przez Tulon, St. Tropez, Frejus, Cannes, Niceę, aż do Monako. Niby długi fragment wybrzeża, a jednak plaż tu jest jak na lekarstwo.

My zatrzymujemy się w Saint-Raphael. Ot – małe hotelowo-willowe miasteczko, zrośnięte z Frejus. Tu robimy bazę wypadową (ze względu na bliskość autostrady) i wypoczynkową (ze względu na bliskość morza). Tak, postój na trzy dni jest nam potrzebny. Rozbite namioty, rozłożony grill, porządny kemping – można odsapnąć i odzwyczaić się od samochodowego siedzenia. No… może na chwilę.

 

Aix en Provence

Przecież nie wytrzymamy na plaży i kempingu trzech dni! Na pierwszą wycieczkę wybieramy Aix – studenckie, nonszalanckie i nieco zadufane w sobie miasto, chcące odciąć się możliwie wszystkim, co możliwe, od oddalonej o 30km Marsylii. Elegancja – jest, smak i gust – jest, przyjemny i łagodny nastrój – też są, nienagannie ubrani mieszkańcy – jak najbardziej, przystanek w cieniu jednej z dziesiątek fontann – tak… ale czegoś tu jednak brakuje. Możliwe, że właśnie studentów, może odrobiny urozmaicenia przestrzeni, przełamania monotonnej architektury czymś innym niż kolejna fontanna.

Samo Aix turystycznie nie ma właściwie nic do zaoferowania. Jest niewątpliwie przyjemnym miejscem do życia, czy też chwilowym kaprysem na kilka dni. Deptak i za razem główna ulica nie odznaczają się wyjątkowym pięknem. Pozostałe uliczki też nie wprawiają w zachwyt. Położona niedaleko  Montagne Sainte-Victoire, charakterystyczna góra, zaznaczająca swą obecność na wschodzie od Aix uwiodła chyba tylko Paula Cézanne’a i szczerze mówiąc nie wiedzieć czemu. Jest jeszcze katedra, ale też nie zachwyca. Ludzie jednak wydają się tu być szczęśliwi. Gwar panuje na placykach, przy stolikach kawiarni ciężko o wolne miejsce. Nikt nie goni, nikt nie pogania. Jest ciepło, jest przyjemnie, a życie sobie płynie w prowansalskim stylu. Z bagietką i różowym winem na stole.

 

Aix en Provence
Aix en Provence
Aix en Provence
Aix en Provence

Calanque de Sormiou

Les Calanques to najbardziej malownicze zatoki i plaże Lazurowego wybrzeża. Calanques to park narodowy i za razem 20 km wybrzeża, które jest warte poświęcenia kilku godzin podróży. Dojazd autem przez kręte i strome drogi możliwy jest tylko do kilku plaż. Większość zatok dostępna jest wyłącznie ze szlaków pieszych lub z morza, co czyni je bardziej kameralnymi i magicznymi. My wybieramy dwukilometrową przeprawę przez góry, by nacieszyć oczy widokami z wysokości. Cisza i spokój na końcu wędrówki są bezcenne.

Clanque de Sormiou, bo tak nazywa się zatoka do której docieramy, co prawda jest osiągalna dla pojazdów, ale na szczęście mało kto dziś tu dotarł. Przyklejone do wąziutkiej plaży mury domów czynią opalanie się i wylegiwanie na piasku trudnym (lub niemożliwym bo miejsca jest mało). Woda jednak ma hipnotyzujący kolor i temperaturę wyjątkowo kuszącą. Cała okolica jest wyjątkowo spokojna, tak jakby każdy z obecnych bał się zmącić panujący ład i urok miejsca. No cóż, nie możemy sobie odmówić chociaż pomoczenia nóg i chwili chilloutu. Ach… lazurowa chwilo trwaj.

 

Calanque de Sormiou
Calanque de Sormiou
Calanque de Sormiou
Calanque de Sormiou

St. Tropez

Wypad do przereklamowanego, drogiego i zapchanego St. Tropez to pomyłka. Fakt, fajnie zobaczyć jachty w małym porcie. Ale… Na wąskim nabrzeżu, między sypiącymi się domami a wypucowanymi dziobami ciśnie się tłum turystów, a nieco przykry spektakl trwa w najlepsze: turyści obserwują zazdrośnie właścicieli jachtów, a ci niczym w zoo… dają się obserwować. Co rusz ktoś pozuje przy kolejnym kadłubie abstrakcyjnie drogiego okrętu, co rusz nastolatka trzepocze rzęsami z nadzieją, że ktoś ją dostrzeże. Ochroniarze dbają o bezpieczny dystans, a dzieci biegają między ich nogami. Kelnerzy się uwijają, a uliczni artyści wątpliwego talentu wyciągają od naiwnych kolejne monety. Co bogatsi amatorzy luksusu pozwalają sobie na kawę lub obiad z widokiem na port. Nadszarpnięte ego łatwo daje się udobruchać.

Po miasteczku krążą plotki (podsycane najpewniej przez biuro informacji turystycznej i właścicieli restauracji) o odwiedzających St. Tropez sławach i legendarnych imprezach, gdzie kąpiele w szampanie to standard. Mijamy właśnie zaparkowane dwa Bentleye i muszę przyznać, że patrząc na te auta, sklepowe ceny i niektórych ludzi, można tym plotkom dać nawet wiarę. O! jeszcze jeden emeryt obejmujący w pasie roześmianą wnuczkę. 

Tak, legenda Lazurowego Wybrzeża uwodzi pokolenia. Tylko kac po szampanie jest jednak najgorszy.

Dodać trzeba, że względnie małe odległości na Lazurowym Wybrzeżu dają się jednak mocno we znaki. Wszechobecne korki, to zmora tej okolicy – i tak trasa przewidziana na godzinę, zajmuję nam dwie…

St. Tropez
St. Tropez
St. Tropez
St. Tropez

Podsumowując Lazurowe Wybrzeże…

Przyjechać nad Lazurowe Wybrzeże by zobaczyć to wszystko? Chyba nie warto. Dziś wolałbym spędzić ten czas albo chodząc nad Kanionem Verdon  albo odkrywając zapomniane wioski gdzieś w głębi lądu. Może drugie Gordes gdzieś tam się schowało za szczytem? 

 

3 komentarze

  1. Danuta Brzezińska-
    25 marca 2017 at 10:29

    Widzę, że nie jestem odosobniona w swoich odczuciach. Ale warto zobaczyć, by samemu się o tym przekonać, bo przecież trudno w to uwierzyć. Przecież każdy „musi” tam być.

  2. 25 marca 2017 at 12:43

    Wygląda cudownie :) piękne miejsce od razu przypominają si wakacje i słoneczna pogoda ! :)

  3. Klaudia Kubaczyńska-
    25 marca 2017 at 22:24

    Nie byłam więc ciężko mi ocenić czy warto czy też nie, mimo to widoki piękne! :)

Leave A Comment

You must be logged in to post a comment.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Kanion Verdon – końca zachwytu nie widać

Monaco – spiętrzenie bogactwa w 1,95km2