Dalarna – prowincja, gdzie niedźwiedzie mają swój park
Czerwone koniki i niedźwiedzie są symbolami Dalarny. A sama prowincja to swoista kwintesencja Szwecji. Z polami uprawnymi, małymi wioskami z kościółkami, wzgórzami, jeziorami i górami pokrytymi śniegiem. Jedynie morza tu nie ma. Wszystko, co szwedzkie – jest na miejscu.
Do Dalarny dotarliśmy wieczorem. Po krótkich poszukiwaniach udało nam się trafić na kemping położony w odludnej części spokojnego i ogromnego jeziora Siljan (pozostałość po upadku niemałego meteorytu). Kemping może zostałby puszczony w niepamięć, gdyby nie dwóch przemiłych panów z obsługi o absolutnie ciętym i ostrym poczuciu humoru. Brzytwa zawodowego komika schować by się mogła. Anegdotki o Szwedach, Norwegach i Finach przeplatane oczywiście historyjkami o narodowej abstynencji lub bardziej jej braku pochłonęły przeszło półtorej godziny. Potem nastał zmierzch, a z nim z gęstych chmur zaczęło lać. Spać poszliśmy szybko.
Sama Dalarna rano przywitała nas deszczem i mgłą. A miało być polowanie z aparatem na niedźwiedzie. No cóż.. spróbujemy…
Park niedźwiedzi (drapieżników) w Orsie – Rovdjurspark
Na miejscu wiało pustkami. Minimalna ilość osób z obsługi, pogaszone światła. Nie jesteśmy pierwszymi dziś gośćmi co prawda, ale niechybnie jednymi z… może pięćdziesięciu.
Sam park jest zbudowany z niemałym rozmachem. Na 277 tysiącach metrów kwadratowych pobudowano ogromne wybiegi, platformy i ścieżki. Niedźwiedzie można obserwować z oddali i z bliska w środowisku przypominającym do złudzenia ich naturalne. Gdyby tylko nie mgła jesteśmy pewni, że przyczajenie się z teleobiektywem na jednym z podestów pozwoliłoby zrobić zdjęcia rodem z National Geographic. Tym razem zadowolić się musimy tylko kilkoma ujęciami przez siatkę lub szybę. A i misie nie do końca chcą się pokazywać w taką pogodę. No cóż… są już po sowitym śniadaniu a do tego właśnie zaczęło lać. Nic tylko zaszyć się w norze – rozumiemy.
Tematyka parku skupia się głównie na niedźwiedziach brunatnych – tych, które są najbardziej „powszechne” w Europie. Je możemy tu oglądać w kilku miejscach i z odległości faktycznie wydają się aż nazbyt przyjemnymi zwierzętami. Ich dieta to przede wszystkim rośliny, jagody i drobne owoce. Ale ostre zęby i nie małe szpony dają do myślenia. Potrącony łoś, lub ten mniej żwawy to łakomy kąsek dla niedźwiedzia.
Poza niedźwiedziami brunatnymi, w parku można oglądać kilka olbrzymich niedźwiedzi polarnych, którym przeznaczono proporcjonalnie duży teren. Tu porozrzucane i wylizane do cna kości nie pozostawiają absolutnie żadnych wątpliwości co do diety „niedźwiadków”. Choć jeden z nich, młody, rozkosznie bawi się w wodzie przez co najmniej kwadrans z grubą belą, to złudzeń nie ma co do tego, kto byłby większą atrakcją w bliższym spotkaniu. Część „Polar World” parku to również kilka tygrysów syberyjskich – ogromnych, biało-żółtych bestii, które przechadzają się z absolutną gracją i lekkością po wydeptanych ścieżkach wybiegu. Kawałek od nich jest też spory teren przeznaczony dla śnieżnych leopardów – te jednak definitywnie wolały pozostać w suchym miejscu. Tylko jeden dał się wypatrzeć i to tylko na chwilę.
Nieco mniejszy wybieg zajmują dwa niedźwiedzie z Kamczatki. Swoje miejsce mają też równie drapieżne, choć o wile mniejsze, rosomaki, rysie oraz wilki. Dla ornitologów atrakcją będą dwa Puchacze – największe z sów.
Park jest fenomenalną atrakcją, gdzie można się sporo dowiedzieć o życiu europejskich drapieżników i wiedzę tą szybko zweryfikować z obserwacjami. Wzięcie teleobiektywu to konieczność, a i lornetka też się przyda. Informacje dla odwiedzających tu: www.orsarovdjurspark.se
Przez Dalarnę
Z Orsy ruszamy na południe, dookoła jeziora Siljan i dalej przez Dalarnę. Pozwalamy sobie na chwilę postoju w Leksand, by zerknąć na zabudowę małego miasteczka, przyjrzeć się domom i obejściom dookoła nich. Mieliśmy jeszcze chwilę słabości, by przejść się po miasteczku Mora, ale olbrzymi korek do wjazdu całkowicie nas od tego pomysłu odwiódł. Dalsza trasa to kierunek na Sztokholm – na południowy wschód. A wraz z kolejnymi kilometrami pogoda zaczyna się poprawiać. Późnym popołudniem pojawia się wytęsknione słońce, a my docieramy nad jezioro przy miasteczku Heby. Jutrzejszy dzień zaczniemy od łosi!
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.