Wenecja Północy to reklamowe określenie położonej na czternastu wyspach stolicy Szwecji. I tak, Sztokholm z piękną Wenecją ma trochę wspólnego i niestety nie są to tylko superlatywy. Sztokholm to miasto, które mocno rozczarowuje, a w niektórych miejscach równie mocno odpycha. Całokształt ratują tylko pojedyncze atrakcje. Jednak w ogólnym podsumowaniu miasto wypada…hmmm… no właśnie. Zapraszamy do lektury, choć słodko tym razem
Tu wszystko kręci się dookoła łosi. Z łosiami są pamiątki, z łosiami są bilety, z łosiami są klamki, okna, drzwi. Nawet papier toaletowy w WC trzymają łosie. Znaki i kierunkowskazy zresztą o tym uprzedzają już od 20km: Farma Łosi – tędy!. A największego bzika na punkcie łosi ma sam właściciel – Leffe – absolutnie pozytywny, dowcipny i przemiły człowiek. To
Czerwone koniki i niedźwiedzie są symbolami Dalarny. A sama prowincja to swoista kwintesencja Szwecji. Z polami uprawnymi, małymi wioskami z kościółkami, wzgórzami, jeziorami i górami pokrytymi śniegiem. Jedynie morza tu nie ma. Wszystko, co szwedzkie – jest na miejscu.
Gdy wjeżdżamy do Szwecji nie jesteśmy spaczeni żadnymi wyobrażeniami czy oczekiwaniami. Bo kto jeździ na wakacje do tego kraju Europy? A tym bardziej do oddalonego, pokrytego gęstymi lasami i dzikiego Jamtland? No właśnie – nikt. Drogi są tu proste, krajobrazy monotonne, a kilometry ubywają wyjątkowo wolno. Czasem przejeżdża się przez małą wioskę, czasem obok jeziora. A czasem w jeziorze żyje mityczny