Do Lugano późną jesienią – road trip przez szwajcarskie przełęcze
Koniec października zazwyczaj kojarzy się nam z szarugą, zawieruchą i ogólnie rozumianym, pogodowym dołem. I tak właśnie było w Zurychu – kilka stopni, deszcz i ponure odcienie szarości. Co innego jednak pokazywała pogodynka na południu Szwajcarii. Tam koniec miesiąca był, co tu dużo mówić, iście włoski. Słońce i 20°C. Bella! Jedziemy na cappuccino z pięknym widokiem!
Gotthard Pass
Na południe Szwajcarii można dostać się kilkoma drogami wiodącymi przez górskie przełęcze i wąskie przesmyki. Można też podróż skrócić i spłaszczyć wybierając tunel Św. Gotarda lub jego nowo otwartą wersję kolejową (tunel Gotthard-Basistunnel w Alpach Szwajcarskich o długości 57 km jest najdłuższym wybudowanym tunelem na świecie). Tylko, co to za przyjemność z jeżdżenia w dziurze. My wybieramy się górą – zwłaszcza, że to ostatnie dni, przed zamknięciem dróg.
Przełęcz Świętego Gotarda leży na wysokości 2106 m i łączy kantony Ticino (włoski) z Uri. Była to jedna z pierwszych przełęczy przez którą można było przekroczyć Alpy i w XIII wieku została nazwana imieniem świętego. Dziś otwarta jest przez większą część roku.
Diabelski Most
Powstanie szlaku i drogi owiane jest legendą związaną z pierwszym mostem nad rwącą rzeką Reuss. Otóż pasterz nie mogąc sforsować brodu poprosił diabła o zbudowanie mostu nad rzeką. Gdy czarcią siłą kamienna przeprawa powstała, diabeł zażądał, by oddać mu pierwszą duszę, która przekroczy rzekę przez jego dzieło. Pasterz niewiele się zastanawiając przodem puścił kozę. Taki podstęp oczywiście nie przypadł do gustu piekielnikowi i ten w furii porwał wielki głaz, by cisnąć go w most. Na jego pecha staruszka na głazie namalowała znak krzyża i diabeł głazu nie zdołał podnieść. Diabeł poszedł w diabli, most pod nazwą „Diabelski Most” (Teufelsbrücke) stoi do dziś. A i kamień pozostał. Ba, nawet zapisał się w historii wydatków bardziej spektakularnie niż sam most – w 2011 roku przesunięcie 220 tonowego głazu o 127m kosztowało rząd Szwajcarii 300 tysięcy franków. Miejsce pod nową drogę nie było tanie.
Po prawej obraz przedstawiający most z 1595 r. i zdjęcie obecnych dwóch wiaduktów. Źródło: wikipedia.org
My zatrzymujemy się na chwilę na szczycie przełęczy, by popatrzeć na najdłuższy zabytek Szwajcarii. Tremola to pierwsza brukowana drogę samochodową, która pozwoliła wjechać na wysokość przesmyku. W promieniach porannego słońca wygląda niczym srebrny wąż, który zastygł na skale.
Lugano i cappuccino na Monte Bre
Pogoda nas dziś rozpieszcza. W Lugano jest po prostu pięknie i ciepło. Złota jesień aż zaprasza do spaceru i powygrzewania się w słoneczku. A jeśli już jesteśmy we włoskiej części Szwajcarii, to nie sposób odmówić sobie pysznego cappuccino.
By radości stało się za dość, wjeżdżamy na Monte Bre, na której szczycie położona jest restauracja z fantastycznym tarasem widokowym. Opinii górnolotnych może nie ma (3.6/5 na google), ale kawa jest przyzwoita a widok po prostu wspaniały. Pod nami Lugano, a w tle Alpy i biała od śniegu Monte Rosa. Chwilo trwaj!
Po kawie przyszedł jeszcze czas na krótki spacer po Lugano. Parki, łabędzie, deptaki – wszystko w letnio-jesiennym nastroju, trochę na przekór porze roku. Nawet znalazła się budka z lodami.
Samo Lugano to, pomimo granicy i ustroju, typowo włoskie miasteczko. W knajpach obsługują włosi, po włosku i z włoską manierą. Bonjorno i Prego słyszy się znacznie częściej niż niemiecki czy angielski. Architektura, palmy i kolory odcinają się też stanowczo od poukładanej północy kraju.
San Bernardino Pass
Po Lugano przyszedł czas na powrót – tym razem wybieramy na przejażdżkę Przełęcz San Bernardino. Mało uczęszczana, wąska i kręta trasa o długości 60km powstała w XVw z inicjatywy kantonu Gryzonii. Dziś jest raczej tylko skromną atrakcją, gdyż wydrążony pod nią tunel przejął cały ruch. Przełęcz jest zamykana od listopada do kwietnia, a na całym odcinku, poza oczywiście widokami, ciężko o jakiekolwiek atrakcje.
Nie ma tu praktycznie w ogóle ruchu – w przeciwieństwie do Furka Pass, gdzie jeździ się często w sznurku, tak tu na całym odcinku spotkaliśmy raptem kilka auta.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
2 komentarze
Nie ma bata, jadę na Monte Bre na kawę !
Co za widoki! Co za zdjęcia!