Najpiękniejszy wschód słońca w Dolomitach – Passo Giau
Są takie miejsca, w których zakochujesz się od pierwszego wejrzenia. Otwierasz przewodnik, przeglądasz zdjęcia na portalach i trafiasz na ten jeden obraz, który wypala się momentalnie w pamięci i skutecznie pobudza wyobraźnię. Jedno spojrzenie i myśli wędrują w kierunku trzech, nieodwracalnych słów: Muszę tam być! Zobaczyłem tę ściętą kolumnę (Ra Gusela) z małym hotelikiem poniżej, a Asia dania serwowane w tymże przybytku. I nie mogliśmy się oprzeć: Passo Giau w Dolomitach to miejsce, które trzeba zobaczyć!
Pinezka na mapie to jedno. Dojechać to drugie. Z Selva di Cadore do Passo Giau prowadzi zabójczo kręta SP638, na której trzymać się trzeba fotela i łapać każdy luźny przedmiot w aucie. Zanim jednak rozpędzicie cztery kółka przed podjazdem nie przegapcie widoku po lewej: zdjęcie kościółka Chiesa di Santa Lucia na tle gór będzie wspaniałą pamiątką (zwłaszcza dla tych, którzy mają na podorędziu teleobiektyw). Pstryknięcie migawki i wrzucamy dwójkę. Auto pnie się pod górę.
Berghotel Passo Giau – wymarzone miejsce na postój
Siodło przesmyku wypełnia spory parking, na którym nikt nie zważa na zakazy postoju czy, o zgrozo, zatrzymywania się na noc. Wręcz przeciwnie – turyści z kilku vanów kończą właśnie kolację i rozkładają materace. Za combi stoi już namiot, a za zakrętem kamperów naliczyłem jeszcze z tuzin namiotowych tymczasowych noclegowni. A my? Tym razem nocujemy na „wypasie”, z opcją prysznica, świeżą pościelą i łóżkiem 2×2. Ale takie wygody to nic w porównaniu do uczty, jaką przygotowuje tutejsza kuchnia. Oj tak, Berghotel Passo Giau zapamiętamy na długo.
Siedzimy w drewnianej, niedużej sali. Pomieszczenie ma swojski, lekko folklorystyczny charakter. Ceramiczny piec chlebowy, żyrandol z porcelany… Nie, nie jest tu tandetnie. Wręcz przeciwnie – całość utrzymana jest w najlepszym smaku, tradycyjnie i naturalnie. Tak, by miejsce korespondowało z serwowanymi tu daniami. I zaczyna się…
Talerz lokalnych, delikatnych serów z miodem i konfiturami, dojrzewająca szynka pokrojona w idealnie cienkie plasterki z konfiturą. Chude tagliatelle z grzybami i aromatem trufli. Polenta i gulasz z jelenia w świeżych ziołach. Lampki dwie wyśmienitego wina i…. smutek wielki nas ogarnia, bo na deser miejsca już nie ma. Wszystko podane z należytą starannością, bez miejsca na jakąkolwiek krytykę w stosunku do kelnerek czy nakrycia. Ach… Rozkosz… Ach… Aaa… zachód słońca?!
Tylko chwila została na zrobienie raptem paru zdjęć. Na szczęście na balkonie został statyw z iPhonem – chociaż film poklatkowy się nagra.
Tak, to ten kościółek z pierwszego zdjęcia. Na wzgórzu przy Passo Giau oglądać można tą małą wioskę Colle Saint Lucia z zupełnie innej perspektywy.
6:00 – Trzeba wstać
Poranek witam obładowany obiektywami na przeciwległym wzgórzu. Stąd roztacza się genialna panorama na Passo Giau: naprzeciwko mnie ponad hotelem drzemie jeszcze Ra Gusela (2595 m.n.p.m.), za nią Averau łapie już pierwsze, czerwone barwy. Na wschodzie, gdzieś nad Cortiną d’Ampezzo budzi się dzień. Krowy muczą, a chmury powoli przelewają się przez okoliczne szczyty. Niepowtarzalny wschód i genialna okazja na zdjęcia.
Po trzech kwadransach z satysfakcją wracam do pokoju: Nie łatwo będzie przebrać dzisiejsze zdjęcia. Póki co jednak mam ochotę na krótką drzemkę, a po niej zjemy razem prawdziwe śniadanie mistrzów!
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.