Paryż w spacerowym wydaniu
Dzisiaj mamy Paryż w spacerowym wydaniu. Wręcz snujemy się między głównymi atrakcjami, bez zobowiązań, na spokojnie, kontemplując naturę w parkach i ogrodach. I tak zaczynamy od śniadania pod Wieżą Eiffla, przez Pola Elizejskie, odpoczywamy w ogrodach Tuileries, by ostatecznie wylądować przy placu Pigale i na Montmartre.
Z rana przedzieramy się przez specyficzny dziki uliczno – chodnikowy targ, na który można znaleźć wszystko, od pojedynczego kolczyka, przez „markowe” modowe dodatki, elektronikę i skończywszy na książkach czy płytach. Często są to po prostu bezwartościowe strzępy produktów, które już dawno zapomniały o czasach swojej świetności.
Szukając najlepszego miejsca na śniadanie trafiamy na jeden z soczyście zielonych trawników w ogrodach Trocadero, z którego rozpościera się widok na Wieżę Eiffla. Z taką perspektywą wszystko smakuje inaczej, lepiej.
Najedzeni i szczęśliwi ruszamy dalej. Przechodzimy obok wieży Eiffla, której nigdy nie ma się dość i wokół której o każdej porze gromadzą się tłumy. Dalej Polami Elizejskimi przechadzamy się w akompaniamencie zieleni do Muzeum Armii. Tym razem nie zaglądamy do środka, przechodzimy się po dziedzińcu monumentalnej zabudowy i udajemy się w kierunku Sekwany.
W Paryżu każdy ważny budynek ma swoją przestrzeń na oddech a to w postaci placu, ogrodów, czy też parków. Turysta ma czas na przetrawienie tego, co właśnie zobaczył, a dzieła architektury mają miejsce na rozpostarcie swoich wdzięków poza materiał, z którego są zbudowane. A i przy okazji zdjęcia wychodzą lepsze i jest gdzie popełniać 'selfie’.
I tak delektujemy się rozpiętością wolnej przestrzeni idąc wzdłuż ulicy Avenue du Marechal Gallieni prosto do Mostu Aleksandra III. Po drugiej stronie Sekwany mijamy biszkoptową, pięknie zdobioną i przeszkloną halę wystawową Grand Palais oraz muzeum Petit Palais, które zostały zbudowany na wystawę światową w 1900. Tak, budynki zachęcają do wejścia, złote, zdobione bramy wabią turystów na tyle, że nawet schody do wejścia przestają stwarzać barierę.
Niestety, tym razem mamy inne plany, wnętrzami hali i muzeum będziemy zachwycać się innym razem. Po pstryknięciu kilku zdjęć dochodzimy do ogrodów Tuileries, gdzie chwilę spacerujemy w poszukiwaniu wolnej strefy na relaks. W parku jest mnóstwo miejsca na odpoczynek, ławek czy parkowych krzeseł, natomiast ludzi jest jeszcze więcej. Także momentami cierpliwość i strategia 'na krążownika’ jest wskazana.
Odpoczynek w Ogrodach Tuileries
Kierunek – wzgórze Montmartre, z którego rozpościera się panorama na paryskie dachy. Aby tam dotrzeć mijamy po drodze słynne Moulin Rouge, które najlepiej jest zobaczyć wieczorową porą – co zamierzamy ucznić w drodze powrotnej.
Spacer ulicami dzielnicy Montmarte mile urozmaica nam popołudnie i wieczór. Tutaj każdy zakątek, kamieniczka czy knajpka ma w sobie coś innego, wartego uwagi i zatrzymania się. Co rusz napotkać można nietypowe grafiki, rzeźby czy mozaiki przyklejone do budynków w najmniej spodziewanych miejscach. Wszystko by dać wyraz i upust twórczej i artystycznej naturze dzielnicy pamiętającej Picassa, Daliego i innych, słynnych artystów czy pisarzy. Chwila postoju i odpoczynku pod Sacre Coeur z widokiem na całe miasto to chyba dla każdego odwiedzającego Paryż obowiązek.
Miłym zaskoczeniem okazuje się miniaturowy publiczny ogród z wykafelkowaną ścianą, na której większość jak nie wszystkie języki świata wyznawały miłość.
Pozwalamy sobie też na dłuższy przystanek w jednej z położonych na uboczu restauracji (Restauracja z Miotełkami, wg translatora google;-) ), gdzie od losowania dań z francuskiej karty wybawia nas polska kelnerka – miłe zaskoczenie. Jedzenie – dobre, deser – pyszny, atmosfera – rewelacyjna. Choć na wykwintną francuską kuchnie ciągle polujemy. Paryż nastawiony jest zbyt mocno na przemiał turystów, by za rozsądną cenę można było spróbować czegoś wykwintnego. Mimo, iż w niektórych knajpkach suto zastawione stoły kusiły zmysły, to jednak ceny wywieszone przed wejściem srogo odstraszały.
Wieczorną część spaceru spędziliśmy na schodzeniu zygzakiem z Bute (szczyt Montmartu) do bulwaru pełnego sex shopów i klubów reklamujących erotyczne pokazy setkami neonów.
Nie udało nam się tylko wjechać dziś na wieżę Eiffla… trzeba było wstać wcześniej, bo gdy dotarliśmy tam o 11 kolejki były już ogromne. No cóż, wieżę zostawimy na kolejną wizytę.
Ciekawostką, choć mało przyjemną dla oka i nosa był uliczny targ przy naszym hotelu, gdzie ciemnoskórzy Francuzi sprzedają dosłownie wszystko, dosłownie bardzo wątpliwego pochodzenia. Zajmują w tym celu oprócz wyznaczonego do tego placu okoliczne chodniki, ulice, stację metra czy nawet przejścia dla pieszych. Co dziwniejsze, na wszystko to znajdują się chętni. Przyznam, że nasz Świebodzki przy tym, to istny butik pełen luksusowych towarów. W nocy po handlujących nie ma śladu… nielicząc ton śmieci, kartonów, puszek i łachów, jakie zalegają na chodnikach. Paryż jest czysty, ale jego obrzeża stanowią pod każdym względem na prawdę ostry kontrast do wypieszczonego serca Francji.
Nocleg: HotelF1 link do hotelu
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.