Pilatus – jeden z najlepszych punktów widokowych w Szwajcarii albo „atrakcja po drodze”
Pilatus nie jest żadnym niezdobytym szczytem czy też marzeniem alpinistów. Bo przecież 2128,5 m n.p.m., jak na alpejskie standardy wysokość to nic. A jednak, o Pilatusie słyszał chyba każdy w Szwajcarii i nieodzownie jest on obowiązkowym punktem wycieczki między Lucerną a czymś innym w kraju Helwetów. Cóż zatem takiego szczególnego ma w sobie ta góra? Odpowiedź jest jedna: widoki!
Nie będę owijał w bawełnę – Pilatus do góra albo dla leniwych albo ambitnych. Rozwiązań pośrednich nie ma. Zacznę od tej pierwszej grupy, gdyż… przyznam się bez bicia: na Pilatusa jeszcze nie weszliśmy (a byliśmy tam już 5 razy).
By osiągnąć szczyt masywu (Pilatus to masyw, a jego najwyższy punkt to Tomlishorn), wystarczy wsiąść w kolejkę i…. wysiąść z niej. A żeby było weselej, to można na górę wjechać dwojako: kolejką linową (stacja w Kriens, nad Lucerną) lub kolejką zębatą (stacja w Alpnachstad). Obie łączą się w centrum przypominającym hol lotniska – właśnie na szczycie. Tak wielkim zainteresowaniem cieszył się Pilatus, że Szwajcarzy postanowili zbudować dodatkowy środek transportu, by odciążyć wolne i skromne wagony najbardziej stromej kolei zębatej.
O ile przejażdżka pociągiem jest bardziej romantyczna i zapewne sprawi też sporo frajdy dzieciakom, tak gondola jest bardziej praktyczna: mniejsze tłumy, łatwiej o miejsce parkingowe, lepsze widoki. A dla najmłodszych przy stacji pośredniej Fräkmüntegg przygotowano ogromny plac zabaw, park linowy i miejsce do grillowania (by zrównoważyć bilans atrakcji!). Pociągi co prawda kursują regularnie co 40 min, ale zawsze jest tu ciasno. Więcej na temat cen biletów i rozkładu – www.pilatus.ch.
Bilet skasowany, drzwi się zamykają – no to w górę! 30 min później meldujemy się na Pilatusie. Po przyjeździe witają nas oczywiście szwajcarskie zegarki, sklep z pamiątkami i bufet. Wszak cóż mogłoby być na szczycie góry innego?! Ach tak – na szycie Pilatusa jest hotel, całkiem spory, taki z prawdziwego zdarzenia – Pilatus Kulm Hotel z barem na 100 miejsc i przepiękną restauracyjną. Można więc wybrać się na wytworny obiad w wiktoriańskiej sali, która pamięta świetlność Belle Epoque lub, po prostu, wziąć coś z baru self-service i rozłożyć się z piwkiem na leżaku. Tak, na leżaku – w słoneczne dni klimat panuje to dość plażowy. Leżaki cieszą się zainteresowaniem cały rok. Zwłaszcza, gdy okolice spowiją nisko wiszące chmury, Pilatus staje się naturalną kliniką leczenia chandry witaminą D – wszystko w postaci ciepłych promieni słońca i widoków na Alpy. Wydaje mi się, że właśnie w takie dni najciężej jest o miejsca parkingowe na dole!
Na taki chillout wypada jednak zasłużyć i choć trochę pochodzić. Będąc na Pilatusie można wybrać się na jeden z dwóch wierzchołków: Essel i Oberhaupt, które są w zasięgu, o leniwa zgrozo, 5 minut. Na szczęście można też przejść się nieco dalej: łagodną i dobrze utrzymaną ścieżką w godzinę da się doczłapać na najwyższy szczyt masywu Tomlishorn (doczłapać, bo to raptem 150m w górę!). Jakby tego było Wam mało, to pod północnym wierzchołkiem Oberhaupt wydrążone są też tunele z oknami widokowymi na Lucernę i kanton Argowii. No po takiej ilości chodzenia, to leżak i piwko należą się każdemu, czyż nie?!
A widoki z leżaka podziwia się wspaniale. W bezchmurny dzień widać stąd najwyższe szczyty Oberlandu Berneńskiego i Alp Ureńskich. Masyw Rigi i Alpstein na południowym wschodzie. Na pierwszym planie mamy oczywiście fantastyczny kształt Jeziora Czterech Kantonów, a kawałek dalej – wody Zugersee.
A dlaczego Pilatus to właściwie Pilatus? Jedna z legend głosi, że to tu Poncjusz Piłat osiadł u kresu swych dni i to od niego góra wzięła swoją nazwę. No cóż, legend o Piłacie jest sporo i kilka miejsc przypisuje sobie zarówno początek jak i koniec jego życia, choć faktycznie tylko jedno nosi jego imię. Ile w tym prawdy, a ile propagandy?
Wejście na Pilatusa – hiking
Mimo iż góra nie jest najwyższa, to podejście jest, jak wspomniałem wcześniej, dla ambitnych – zaczynając z parkingu w Alpnachstad czeka na Was przewyższenie 1600 m i 4.5 h marszu po stromych zygzakach (w jedną stronę!). Ponieważ przeszło połowa tej trasy biegnie przez las, raczej się na nią nie zdecydujemy – trochę nudno. Lepiej jest wjechać kolejką zębata do Aemsigen i stąd ruszyć pod górę – akurat zaczniecie powyżej linii drzew a na szczyt zostanie tylko 720m i czas około 2h.
Jest jeszcze jedna, lepsza alternatywa. Szlak, który mam w planach, zaczyna się w Lütholdsmatt. Znajduje się tu mały parking (dojazd bardzo krętą i wąską drogą), oznaczony na mapach Google jako „Parking Place For Hiles Up To Pilatus” – to mówi samo za siebie! By zaatakować Pilatusa można wybrać trasę widokową numer 57 w jedną stronę, a na powrót obrać szlak przez Tomlishorn i granią do Wilderfeld . Różnica wysokości między punktem startu a szczytem to 1200m, a cała pętla nie powinna zająć więcej niż 6h marszu (14km). Zaznaczam jednak, że ta trasa otwarta jest tylko latem i jesienią. Link do mapy dla zainteresowanych.
A po zdobyciu Pilatusa, nieważne czy kolejką czy butami, zawsze można wpaść na chwilę do Lucerny na kawę i relaks nad jeziorem! Więcej o Lucernie w tym wpisie.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.