Jaki wybrać plecak turystyczny – porównanie Decathlon i Osprey
Plecak turystyczny to nieodzowny element każdej wyprawy. Nieważne czy idziemy na weekend w góry, ruszamy pociągiem do Warszawy czy pakujemy się właśnie na backpacking po Nowej Zelandii – bez plecaka nie ma wycieczki. Tak było przed wiekami, jest i długo będzie. I tak samo podróżnikom będzie towarzyszyło to jedno pytanie: jaki plecak wybrać i ile wydać?
Patrząc na obfitość sklepowych półek – nie łatwo podjąć decyzję. Stąd to subiektywne zestawienie, którego głównym kryterium jest cena. Zapraszam do testu plecaków Osprey Kestrel 58 kontra Decathlon Forclaz 50.
Porównanie dwóch plecaków turystycznych
Na wstępie krótki opis tego, jak używamy plecaków i w jakich warunkach były testowane oba modele. Nasza przygoda zaczęła się od plecaka z Decatholnu. Forclaza 50 kupiliśmy przed wyjazdem do Norwegii w 2016 roku. Miał to być budżetowy plecak „na próbę”, na kilka wejść.
Z Decathlonem spędziliśmy sporo czasu w Norwegii a potem też kilka dni w polskich górach. Testowany był tym samym w lecie i zimie – przy dobrej pogodzie. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, a nasza przygoda z górami i dalszymi wyprawami rozkręca się na dobre, zdecydowaliśmy się na zakup plecaka, który wyeliminuje pulę niedogodności – po przestudiowaniu wielu recenzji, stron i testów padło na plecak marki Osprey – model Kestrel 58.
Kestrel przeszedł z nami dopiero 40km na trzech wycieczkach w góry. Czy jest lepszy od plecaka z Decathlonu – tak. Nie łudźmy się – cena tych dwóch modeli różni się czterokrotnie. W tym zestawieniu właśnie różnice między dwoma plecakami chcę pokazać. I wbrew pozorom nie będzie to wystawianie Dawida przeciw Goliatowi, bo Forclaz 50 to całkiem udany produkt… z kilkoma „ale”.
Zatem czy wydać dużo czy zaoszczędzić na plecaku turystycznym? Na to pytanie odpowiada to porównanie.
Forclaz 50 Quechua
170 zł
Dla kogo jest ten plecak
Jest to świetny plecak na krótkie i sporadyczne przygody. W sam raz by sprawdzić, czy dany rodzaj turystyki to coś „dla nas”. Pierwsze wyprawy w góry, trasy nie za długie. Najlepiej w lecie, gdy nie musimy brać dużej ilości sprzętu (mała waga). Na wielodniowy treking czy backpacking plecak może być zbyt niewygodny.
Kestrel 58
650 zł
Dla kogo jest ten plecak
Jest to plecak dla wymagających i aktywnych osób. Pokonywanie przez kilka dni dziesiątek kilometrów po górach z Ospreyem na plecach nie będzie wyzwaniem. Stabilny, solidny i bardzo dobrze dopasowany – taka wygoda ma jednak swoją cenę. Sprawdzi się też jako bagaż lotniczy, choć wymaga dobrej pamięci przy pakowaniu. Idealny plecak na backpaking.
Dlaczego plecak 50 litrów?
Plecak 50 litrów to najbardziej uniwersalny rozmiar, który sprawdzi się na weekendowe wypady w góry i dłuższy trekking. Z powodzeniem zapakujemy do niego śpiwór, komplet odzieży i turystycznych niezbędników. Do boku przytroczymy karimatę a z drugiej strony – mały, turystyczny namiot. Jeśli wybieramy się do hostelu czy schroniska – z biwakowego ekwipunku możemy zrezygnować na rzecz większej różnorodności odzieży.
Na zimowy weekend w schronisku górskim „we dwoje” bierzemy dwa plecaki (50l i 30l) – to nam wystarczy do zabrania śpiworów (czasem mat), odzieży na zmianę, kosmetyczki, suchego prowiantu, kilku batonów, klapek i małych ręczników z mikrofibry. Na letnie wyjście z małym namiotem taki zestaw plecaków też jest wystarczający.
Jakie kryteria wziąłem pod uwagę oceniając plecaki?
Cena plecaka
W przypadku kupowania w Decathlonie zazwyczaj stawiam na cenę – Forclaz miał być budżetowym plecakiem, na sprawdzenie. I pod tym kątem produkty z Decathlonu są fantastyczne – sklep jest pełen sportowego sprzętu i ekwipunku turystycznego typu „entry level” czy też dla casualowych, weekendowych sportowców „lajt”. 169.99 zł za plecak na próbę nie jest kwotą wyszukaną.
Osprey to „Mercedes” i zakup na najbliższe 5-7 lat podróżowania i trekingu po górach. Kupując taki ekwipunek trzeba się szarpnąć. Z perspektywy czasu nie mogę jeszcze tego plecaka oceniać, czytając jednak opinie chociażby na amazon.com, jestem skłonny założyć, że plecak przetrwa ten okres.
Komfort noszenia i wygoda używania plecaków
Quechua – Plecak z Decathlonu na pierwszych 2-3 km podejścia nie daje się we znaki. Nawet z obłożeniem około 10 kg leży w miarę stabilnie. Problemem i zarazem główną wadą plecaka jest niespełniający swojego zadania pas biodrowy – ciężar plecaka rozkłada się głównie na ramionach, a pas biodrowy nie przejmuje praktycznie wcale wagi bagażu. Sprawę pogarsza pas, którego klamra nie trzyma ustawionej długości. Gdyby nie ta wada w konstrukcji, pewnie jeszcze parę wycieczek plecak ten by z nami dobył. Plecak oferuje możliwość regulacji wysokości ramion i długości pasków.
Poza tym dostajemy konstrukcję, która jest całkiem dobrze zaprojektowana pod kątem dostępności do środka i pakowności. Największą zaletą plecaka jest zamek głównej komory – podwójny, zabezpieczony napą i pozwalający bardzo szybko dostać się do całej zawartości. Dobrze też wykonane pod kątem dostępności są kieszenie skrzelowe – te po bokach. Siatka z tyłu jest za to bardziej dekoracją niż elementem praktycznym – za płytka kieszeń i mało rozciągliwa.
Plecak Osprey nosi się znacznie wygodniej – tu raz dopasowane długości są utrzymywane, a regulacja pasków jest po prostu fantastycznie zrobiona. Niby to też plastik i też poliestrowe pasy, jednak zostało to lepiej wykonane. Zwłaszcza klamry – lekkie odchylenie nie powoduje zmiany, mocne odchylenie i przesunięcie możemy zrobić jednym ruchem. Należy zaznaczyć, że plecak sprzedawany jest w dwóch rozmiarach – S/M i M/L.
Pas biodrowy to największa różnica między Decathlonem – tu w pełni Osprey sprostał wyzwaniu. Nie zmienia samowolnie długości i przyjmuje na siebie sporą część ciężaru. W efekcie pokonanie z takim samym 10kg obciążeniem większego dystansu w górach nie nastręcza niewygody. Tu nic się nie wpija i nie drapie. Plecak ma też siatkę z tyłu, dzięki czemu wilgoć z pleców jest troszkę lepiej odprowadzana.
Dostęp do zawartości w Kestrel 58 jest tu mniej wygodny niż w produkcie z Decatlona. Możemy oczywiście do zawartości dobrać się od góry – całkiem wygodnie i sprytnie rozwiązano kwestię blokowania sznurka, jednak do rzeczy schowanych głębiej nie sięgniemy tak lekko. Boczny zamek otwiera się do 2/3. Z pomocą przychodzi mały zamek dolny, po otwarciu którego możemy próbować szukać wśród przedmiotów schowanych najgłębiej. Jeśli pamiętacie, co i gdzie schowaliście to pół biedy, ale jeśli pakowaliście się na szybko, to znalezienie tej małej latarki może nastręczać trudności.
Boczna kieszeń zapinana jest duża i pojemna, a kieszenie siatkowe pozwalają na schowanie sporej ilości niezbędnych przedmiotów – butelki z wodą, obiektywy itp. Wszystko się tu mieści, a siatka jest bardzo elastyczna. Trzy kieszenie w górnej klapie pozwalają na posortowanie drobnicy.
Materiał i jakość wykonania
Materiał w plecaku Forclaz– największy żal i zarzut mam do elementów tylnych – szorstkie i źle zabezpieczające rzep regulujący paski uszkodziły kurtkę puchową. Pozostałe elementy są znośnie wykonane – szelki nawet przyjemne. Plecak nie jest wodoodporny, a producent nie dodaje do niego pokrowca (to dodatkowy wydatek). Od spodu – mógłby mieć wykończenie z grubszej tkaniny, chociażby dlatego, że czasem trzeba plecak postawić na wilgotnej trawie.
Osprey wykonany jest z przyjemnych w dotyku materiałów. Elementy narażone na ścieranie – dół zwłaszcza są wzmocnione. O ile wodoodporności nie testowałem, o tyle producent zadbał o pokrowiec przeciwdeszczowy schowany na samym dole w małej kieszeni.
Waga
Oba plecaki ważą niemalże tyle samo – 1,7kg (Osprey M/L). Co wypada na niekorzyść Decathlonu. Kestrel jest bowiem o parę litrów pojemniejszy i posiada dodatkowo pokrowiec przeciwdeszczowy (jakieś 200g).
Rozwiązania i usprawnienia w plecakach
Do plecaka w czasie wędrówki nie tylko wrzucamy rzeczy – trzeba też do niego parę elementów przytroczyć. Chociażby namiot czy karimatę.
Tu Decathlon niestety się nie popisał – swoje zadanie spełniają tylko boczne pasy. Od dołu o ile są probione plastikowe klamry, o tyle nie ma do nich pasków (trochę bez sensu), a przyczepianie większych elementów za pomocą górnej pokrywy jest niebezpieczne – jedna, duża klamra nie zapewnia stabilności. Dół trzeba samemu zmodyfikować. Brakuje też solidnej pętli do przymocowania chociażby czekanu. Oszczędność raptem kilku złotych sprawiła, że plecak znacząco stracił na użyteczności.
Osprey pozwala na nieco więcej – boczne pasy spełniają podobnie swoje zadanie. Tu mamy jednak porządne i solidne pasy dolne, do których przytroczymy bez problemu karimatę czy namiot. Jest też pętla do której przyczepimy czekan. Brakuje natomiast jednej lub dwóch gumek ze ściągaczem. Fajnym rozwiązaniem jest mocowanie kijków trekingowych do lewej szelki – osoby chodzące z kijkami od razu to docenią! Plecak posiada też kieszeń na camel-backa. Największe zaskoczenie to gwizdek w pasie piersiowym.
Podsumowanie
Pewne jest jedno – oba plecaki spełniły nasze oczekiwania. Decathlon Forclaz – okazał się budżetowym strzałem w dziesiątkę i bardzo dobrym produktem na start. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia i z czasem mankamenty budżetowego rozwiązania zaczęły doskwierać. Plecak z górnej półki, jakim jest niewątpliwie Osprey Kestrel daje więcej możliwości, znacznie podnosi wygodę i przyjemność z trekingu lub podróży. Jeśli stawiasz pierwsze kroki turystyczne – Quechua Decathlonu jest super na start. Ale gdy zaczyna Ci doskwierać odrobina niewygody – to jest ten moment, by przesiąść się na plecak dla profesjonalistów.
Inne plecaki, jakie braliśmy pod uwagę kupując Kestrela:
- Deuter Aircontact
- Vaude Astrum
- Gregory Baltoro
- Decathlon Symbium
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
One Comment
Ja od dłuższego czasu używam plecaka Spokey outdoor i jeśli ktoś jest nastawiony typowo rekreacyjnie, tak jak ja, to moim zdaniem w zupełności wystarcza :) Pozdrawiam!