Do restauracji na klifie, czyli hiking, Ascher i Ebenalp
Z dołu, zza chmur, rozległ się cichym echem gwizdek ruszającego pociągu. Gdzieś sześćset metrów niżej, z niewidocznego zza białej kloaki Wasserauen. Ostatni łyk zimnego piwa. Spojrzenie w górę na pionowy klif wiszący złowrogo i niepewnie nad drewnianą chatą. Siedzi się dobrze, ale trzeba ruszać dalej. Na szczyt już blisko.
Pociągiem z Gossau docieramy do Wasserauen, małej miejscowości w regionie Appenzell. Tu zaczyna się nasza trasa. Cel to restauracja Äscher i płaski szczyt Ebenalp. Pogoda, jak widać na zdjęciach, niezbyt nas rozpieszcza. Jest ciepło, mgliście i bardzo wilgotno. O oglądaniu szczytu Säntis możemy zapomnieć, właściwie to dobrze, że cokolwiek widać. I na szczęście nie pada!
Szlak nie pozwala na rozgrzewkę i oswajanie się z podejściem. Od razu rzuca nas na pnące się, dwukilometrowe podejście. A po nim – wypłaszcza się niemal całkowicie. Z wąskiej, stromej kamienistej ścieżki trafiamy, jak to w Szwajcarii, na pastwiska, akurat między krowy i kozy.
Zza kolejnego zakrętu wyłania się Seealpsee – malownicze jezioro wypełniające niemal całkowicie dolinę. I choć chmury równo ucinają krajobraz do połowy, chowając przed nami szczyty, to i tak miejsce to robi wrażenie.
Dotarliście tu w słoneczny, letni dzień? Tego na pewno Wam pozazdrościmy!
Po okrążeniu jeziora odbijamy na lewo, pod górę. Tu zaczyna się drugie strome podejście po wąskiej i krętej ścieżce. Szlak miejscami wiedzie niemal nad pionową skałą. Mało kto tędy wchodzi. Większość z mijających nas osób wjechała na górę kolejką i definitywnie nie jest przygotowana na wymagające zejście. Trampki tu się po prostu nie sprawdzają.
Wreszcie przed nami, a właściwie przed naszymi nosami, wyłania się zza mgły pionowa skała klifu. Dotarliśmy na rozstaje, a stąd do restauracji-schroniska już tylko 50m.
Czas na zasłużoną przerwę, coś na ząb i zgaszenie pragnienia. Siadamy na zewnątrz. Kelnerki uwijają się jak w ukropie, gości jest raczej sporo – z 40 osób. Przed nami nie widać nic, tylko płot i białą, nieprzeniknioną ścianę chmury. Nad głowami za to mamy wiszącą ścianę Ebenalp. Wraz z drewnianym dachem restauracji całość wygląda wręcz groteskowo.
Rösti to placki ziemniaczane robione z z podgotowanych, grubo startych ziemniaków. Przyrządza się je ze stopionym serem na wierzchu, kiełbasą lub jajkiem. Raczej rozmiarów patelni niż naszych placków. Rösti szwajcarska potrawa narodowa. Tu za tę sporą i smaczną porcję zaplacić trzeba 20 CHF. Boczek na zimno smaczny, acz nieporywający.
Na szczyt wchodzi się z tej strony najpierw wiszącym nad przepaścią balkonem a potem – przez jaskinie. W jednej z pieczar nawet zorganizowano kapliczkę, a w drugiej – magazyn.
Szczyt zdobyty. Satysfakcja jest. Widoków za to nie ma wcale. Słychać tylko jeżdżącą kolejkę i dzwonki krów. No cóż… tyle z satysfakcji. Trzeba wracać.
Cała wyprawa z godzinną przerwą i postojami na zdjęcia zajęła nam 5h i 45min. Trasa miała 12,5km i około 850m przewyższenia.
Zasłużone piwko w oczekiwaniu na pociąg.
I w pociągu.
Praktyczne informacje
- Do Wasserauen można dostać się pociągiem z Gossau, co polecamy. Sama trasa pociągu przez Appenzell jest niesamowicie urokliwa i pełna widoków. Pociągi kursują co 30 min w weekend (rozkład na SBB).
- Warto zaopatrzyć się w aplikację SwitzerlandMobility i ściągnąć mapę wcześniej w dużym powiększeniu.
- Na Ebenalp można wjechać kolejką linową
- Trasę wybraliśmy na podstawie opisu z MySwitzerland
- W Wasserauen jest spory parking, więc nie ma problemów z zostawieniem auta.
- O sklep tu ciężko.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.