W pierwszej połowie XIII wieku, przez rozdzielające średniowieczną Europę Alpy powstał wreszcie szlak. Wytyczono ścieżkę przez Przełęcz Świętego Gotarda, dróżkę wijącą się między szczytami i przepaściami. Do gór jednak trzeba było dopłynąć, pokonując Jezioro Czterech Kantonów. Tragarze więc schodzili z łodzi na stromym brzegu przy górskiej wiosce Flüelen, a wsiadali w małym, równinnym miasteczku na północnym brzegu. Miasteczko to zaczęła
Pora lunchu. 13:00. Ulica wypełniona jest białymi koszulami, krawatami i garsonkami od Prady. Gdzieniegdzie przemknie tylko kolorowy t-shirt – pewnie turyści lub dzieciaki. Finansowa stolica Szwajcarii wyszła coś przekąsić, oderwać się od wielogodzinnego dnia pracy. Wrzucić coś na ząb i wracać szybko do biur, laptopów, raportów i cyferek. Tak wygląda codzienność. To codzienna rutyna, której oddaje się pracujący ciężko Zurych. Praca
Każde wykwintne danie wymaga składników najwyższej jakości, a dobry przepis i sposób podania gwarantują niezapomniane wrażenia. Jak zatem zaplanować idealny weekend w Szwajcarii? To proste – bazą są oczywiście góry, dodatkami szczypta adrenaliny i lokalne składniki. Wszystko dystyngowanie wstrząśnięte, niemieszane. Dobra pogoda i lampka wina dopełnią sukcesu. A sposób podania? Oczywiście na wysokości! Nie gdzie indziej, tylko w Mürren.
Ten jesienny, słoneczny dzień upłynąć miał pod znakiem alpejskiego szczytu Titlis. A ponieważ z Zurychu tu jest stosunkowo blisko, więc drogę postanowiliśmy sobie nieco wydłużyć. Bo przecież przejażdżki samochodem przez serpentyny i alpejskie przesmyki to czysta przyjemność. By dojechać pod Titlis wybieramy się na na road tripa przez Sustenpass – jedną z najlepszych dróg widokowych w Szwajcarii.
Fantastyczne przestrzenie i widoki zapadające głęboko w pamięć. Tu, w Oberlandzie Berneńskim wszystko jest spektakularne: Alpy są najwyższe, doliny najpiękniejsze, a szlaki zaspokoją każdą z miar, jakimi można mierzyć góry. Lodowce, szczyty, krowy, śnieg, jeziora i wodospady – okolice Grindelwald, Lauterbrunnen i Interlaken to Szwajcaria w pigułce. Niczym pudełeczko czekoladek – zasmakować można tu każdej odmiany szwajcarskiej przyjemności.
Z Thusis do St. Moritz jest zaledwie 60km – ot rzut kolejowym beretem, można śmiało rzec. A jednak pokonanie tej trywialnej odległości kolejom Albula zajmuje nietrywialne półtorej godziny. Dziwne? A może bardziej wspaniałe, gdy dodać do tego, że na tym krótkim odcinku pociąg przejeżdża przez 55 wiaduktów i 39 tuneli. I żaden kilometr torów nie przebiega po linii prostej (nielicząc pięciokilometrowego tunelu).
Z dołu, zza chmur, rozległ się cichym echem gwizdek ruszającego pociągu. Gdzieś sześćset metrów niżej, z niewidocznego zza białej kloaki Wasserauen. Ostatni łyk zimnego piwa. Spojrzenie w górę na pionowy klif wiszący złowrogo i niepewnie nad drewnianą chatą. Siedzi się dobrze, ale trzeba ruszać dalej. Na szczyt już blisko.
Gdy ma się kilka dni na Szwajcarię ciężko jest wybrać tę wąską garstkę miejsce do odwiedzenia. Jak byśmy nie przymierzali się do układania listy życzeń, góry są tu w czołówce. Choć określenie „góry”, to o ironio, worek bez dna. Szczytów powyżej 3000 m n.p.m. jest w tym małym kraju 437. Co więc wybrać? My postanowiliśmy zobaczyć to, co jest między górami –