Zurych – przewodnik – miasto małych rozkoszy i wielkich przyjemności
Pora lunchu. 13:00. Ulica wypełniona jest białymi koszulami, krawatami i garsonkami od Prady. Gdzieniegdzie przemknie tylko kolorowy t-shirt – pewnie turyści lub dzieciaki. Finansowa stolica Szwajcarii wyszła coś przekąsić, oderwać się od wielogodzinnego dnia pracy. Wrzucić coś na ząb i wracać szybko do biur, laptopów, raportów i cyferek. Tak wygląda codzienność. To codzienna rutyna, której oddaje się pracujący ciężko Zurych. Praca jest na pierwszym miejscu i oddani jej są wszyscy. Trwa to przynajmniej do 18:00. A potem, miasto przybiera zupełnie inną twarz.
Latem, raz na dwa tygodnie główna ulica w centrum jest zamykana po godzinach pracy, by mieszkańcy mogli przejechać się nią na rolkach lub rowerach.
Chodźmy nad jezioro
Odpocząć powoli
Wieczorem protestancki kult i kunszt pracy zostaje z tyłu, po drugiej stronie ulicy. Krawężnik wyznacza linię, za którą zaczyna się inny świat. Zurych przeniósł się na deptaki, kawiarnie i trawniki parków. Mimo że teraz krawaty to rzadkość, to T-shirty również należą do nielicznych. Ot – szwajcarski, wrodzony obowiązek dbania o fason.
Poza tym panuje ogólny luz i frywolność, bardziej włoska niż niemiecka. Kilka kroków wystarczy by całkowicie oddać się panującej pogodnej, popołudniowej atmosferze. Trawniki okupuje się dla pikników, ławki dla pogaduszek przy piwie i winie. A na kamieniach rozkładają się ci, którzy przyszli popływać w ciepłej (18’C) i błękitnej wodzie jeziora. W oddali po tafli suną żaglówki a zza pleców dobiega folkowa muzyka. Dziś – nuty bliskiego wchodu. Miasto plotkuje, dyskutuje, śmieje się i podrywa. Teraz czas na przyjaciół, rodzinę lub sport i pasje. Albo wszystko na raz.
Promenada ma ponad 5km i otacza cały północny fragment Jeziora Zuryskiego tworząc sporych rozmiarów literę U. W pobliżu znajduje się spora ilość restauracji, barów i lodziarni. Z ciepłego wieczoru korzystają wszyscy.
Nie macie ochoty na spacer? Zawsze możecie pojeździć rowerem (Züri rollt są za darmo), pobiegać, powiosłować lub po prostu posiedzieć i popatrzeć na ludzi. A w bardzo pogodne i suche dni (nie często) popatrzeć też można na ośnieżone szczyty Alp, wznoszące się w oddali nad wodą.
W Szwajcarii nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Dosłownie. O praniu w niedzielę możecie zapomnieć, prysznic po 22:00 to ryzyko odwiedzin policji. Skręt z trawki na murku w parku? Bardzo proszę. Jeśli się ktoś bawi, to robi to z klasą, nie naruszając spokoju innych. To rzuca się w oczy. Zaraz za tym uderza ład i porządek. I czystość, która w zestawieniu z polskimi realiami wydaje się wręcz sterylna.
Z deptaku skręcamy w kierunku centrum.
Wydać fortunę
Na małe błyskotki i głośne zabawki na Banhofstrasse
Środek miasta to Paradeplatz. Niegdyś targ, dziś skromny węzeł komunikacyjny z którego wszędzie jest blisko. Najbliżej – do pieniędzy. Z jednej strony mamy siedziby banków, z drugiej najdroższe butiki i sklepy.
Banhofstrasse wychodząca z placu stanowi oś miasta i główny pasaż handlowy. Tu wydać można fortunę na zegarki, ciuchy i świecidełka. Właściwie można to zrobić niemalże w kiosku. IWC, Rolex, Dior, Armani wraz z innymi wielkimi nazwami ciągną się przez kilometr do dworca głównego. A klientów skłonnych wydać tę fortunę nie brakuje.
Dookoła roi się też od turystów i tubylców z mniej zasobnymi portfelami. Każdy lubi tu spacerować, popatrzeć na witryny i po prostu pobyć.
W cieniu drzew lub budynków przechadzamy się wzdychając do wypolerowanych witryn. Nad głowami powiewają czerwone flagi z białym krzyżem – nieodzowny element szwajcarskiej scenerii. Między narodowymi flagami wiszą lokalne. Biały i niebieski trójkąt złączone w kwadrat symbolizują Zurych. Inne to flagi cechów rzemieślniczych czy dzielnic.
Restauracji nie brakuje, kawiarni też nie. Na tani posiłek nie ma jednak co liczyć. Tutejsze lokale należą do najlepszych na świecie. Ot – podaż i popyt na wykwintność rządzą niepodzielnie. A gdy do tego dodać możliwość pokazania się, to mamy całkiem dobrze działający, ekskluzywny przemysł gastronomiczny. Dopiero w okolicy dworca Hauptbahnhof robi się przystępniej.
Zurych bez wątpienia ma jedną z najgęstszych sieci komunikacyjnych w Europie. Tramwaje i trolejbusy odjeżdżają co kilka minut, statki kursują co kwadrans a trzy dworce kolejowe i jeden główny (ponad 20 peronów na dwóch poziomach) obsługują z niebywałą precyzją milionową aglomerację. Uciekł? Będzie zaraz następny. Ta dokładność i częstotliwość mają też swoją cenę. Bilet godzinny na centrum miasta to 5 CHF.
Powłóczyć się dla zabicia czasu
W labiryncie brukowanych uliczek
Gdy mamy dość oglądania wytworności z Bahnhofstrasse, wystarczy skręcić na wschód. Na dwóch wzgórzach nad korytem rzeki Limmat leży dopieszczona, zadbana i wymalowana starówka. Troszkę jak z obrazka. Troszkę, bo brakuje jej tego „czegoś” – może włoskiego rozplanowania, może francuskiej eklektyczności. Jest elegancko i poprawnie – niemiecko poprawnie.
Wchodzimy na Lindenhoff – parkowe wzgórze na lewym brzegu, skąd roztacza się fantastyczny widok. Na szczycie, w cieniu drzew emeryci grają w szachy z młodymi, a pracownicy korporacji urządzają nieformalne spotkania przy serze i winie. Większość przychodzi tu zrobić sobie zdjęcie i popatrzeć na panoramę wschodniej części miasta. Nad przeciętym rzeką starym miastem góruje Grossmuenster – „kościół-matka” szwajcarskiej reformacji. Jego dwóch bliźniaczych i strzelistych wież nie da się przegapić. Całą scenę wieńczy masywny gmach politechniki, niczym czapka nałożona na drzewiastą czuprynę wzgórza.
Kawałek dalej, nieco w dół dochodzimy do Fraumünster – kolejnego, choć mniejszego kościoła ze złoconym zegarem na wieży. Stąd skierujemy się na drugi brzeg.
O ile zachodnia strona jest dostojna i spokojna, o tyle wschodnia – prawa, choć architektonicznie bliźniacza, obfituje w gwar, zgiełk i zapachy z różnych stron świata. Niederdorf – bo tak nazywa się ta część jest bardziej przytulna. Tutaj pełno jest knajp i knajpeczek, tu też stołuje się większość mieszkańców i przyjezdnych. Ceny są (jak na Szwajcarię) przyzwoite, a wybór kuchni – fantastyczny. Między gastronomię powciskane są małe manufaktury, butiki, sklepy ze wszystkim i galerie. To też swoista wspólnota mieszkańców. Lokalsi znają się na wzajem, trzymają ze sobą i pomagają. Wieczorami odbywają się tu kameralne koncerty, czasem w podwórkach, czasem na placykach. Sąsiedzi spędzają czas razem. Gdy w grudniu całe miasto świętuje na Bahnhofstrasse iluminację dekoracji świątecznych, na Niederdorfie można pospacerować w blasku świec i wypić lampkę wina z miejscowymi.
Błądzimy tu chwilę po różnych placach i placykach, by znaleźć kilka ciekawych i niepowtarzalnych smaczków albo niepasujących do wszechobecnego porządku, albo będących jego kwintesencją.
Wejście wyżej w stronę politechniki jest nieco mozolne. Nagrodą będzie jednak dla nas kolejna panorama na miasto. W górę można oczywiście też wjechać – albo tramwajem, albo kolejką zębatą (Polibahn kursuje do 19:00 w dni powszednie).
Chwila słodkiego zapomnienia
Confiserie Sprüngli i Läderach
Przy Paradeplatz (Bahnhofstrasse) wchodzimy do słynnej kawiarni i czekoladziarni Confiserie Sprüngli. Ach… co za wybór. Kwadratowe, trójkątne, owalne. Z orzechem, migdałami, szampanem, cherry. Ciemne, jasne i kolorowe. Płaskie, długie i wysokie. Jednolite, z nadzieniem i w paski….. i wszystkie bardzo, bardzo czekoladowe. Miniaturowe rozkosze słodkości leżą równo poukładane za przeszkloną ladą. Kuszą, wabią i nie pozwalają na podjęcie jakiejkolwiek z racjonalnych decyzji.
Praliny od Sprungli to kwintesencja szwajcarskich słodyczy. Przeszło 40 smaków związanych gęstą czekoladą i zamkniętych w małe, fantazyjne kształty nie pozwala na oderwanie wzroku i uspokojenie kubków smakowych. Racjonalność w obliczu łakoci staje gdzieś daleko w karnym kącie, udając, że nic nie słyszy.
I możesz jeszcze tą, wygląda tak smacznie.
I tą… O tą!…. i… no raz można jedną więcej!
Nie wchodźcie, omijajcie szerokim łukiem. Daleko. Inaczej… słodkości i czekoladowa zguba dosięgnie Was nieubłaganie. Tak – góry i czekolada to symbole Szwajcarii. Gdy już zdobędziecie szczyty, ta czekolada rozkosznie doda energii i sił. Ale… po co czekać? Po prostu zacznijmy od niej!
Tabliczka rozkoszy w czekoladziarni Läderach
Drugim przystankiem na czekoladowym szlaku jest Läderach – często uznawany za najlepszą szwajcarską czekoladę. Nie jest to czekoladziarnia, ani kawiarnia – Läderach ma po prostu swoje sklepy, gdzie czekoladę kupuje się na wagę albo degustacyjne paczki. I wierzcie nam, nie ma sobie równych. Gdy w Sprüngli dostajecie przepyszne praliny i gustowne ciastka czy makaroniki (oferują też ciasta i kanapki), to tu rozkoszować się można fantazjami na temat kakao, pistacji i bakalii. Spróbujcie truskawkowej i białej-pistacjowej!
Sklepy Läderacha znaleźć można na końcu Bahnhofstrasse, przy wejściu podziemnym do dworca głównego HB i też na samym dworcu w podziemnym centrum handlowym (tu jest mniej tłoczno).
Tak – góry i czekolada to symbole Szwajcarii. Gdy już zdobędziecie szczyty, ta czekolada rozkosznie doda energii i sił. Ale… po co czekać? Po prostu zacznijmy od niej!
A może w górę, tak trochę
Uetliberg – prywatna góra Zurychu
Gdy będziemy mieć już dość budynków i uliczek, warto wybrać się w góry na trekking. Odrobina natury to dobra odskocznia od miejskiego zgiełku. Do Alp jest jakieś 90km – nieco daleko na wieczorny spacer. Za to na Uetliberg możemy wjechać miejskim pociągiem lub kolejką linową. Tramwajem dostaniemy się natomiast do miejsc, gdzie schodzi się większość szlaków (np. linie 13 i 17 – pętla na Albisgütli).
Nie jest to alpejski monument spowity śniegiem i legendą. To duże, zalesione i strome wzgórze z wieżą telewizyjną, restauracją i fantastycznym punktem widokowym na szczycie. Dookoła zboczy rozlokowanych jest ogromna ilość placów zabaw, miejsc na grilla i zadaszonych budek na imprezy. Szlaków, które z łagodnych przechodzą w drastycznie strome, nie brakuje.
Na Uetliberg wybraliśmy się w deszczową porę. Wejście trasą widokową to 90 minut przyprawione sporą ilością potu. Zejście – dookoła i przez wyżej położoną część miasta zajęło nam 2,5h. Można się przyjemnie zmęczyć.
Szczyt raz też odwiedziliśmy przy ładnej pogodzie. Pociąg z Zürich Binz do stacji Uetliberg jedzie około 20 minut. Bilet kosztuje 10 CHF. Widok na miasto, jezioro i góry jest godny polecenia.
A jeśli zabawa… to na całego
Fiesta i Zurych po zmroku
Życie nocne Zurychu owiane jest już legendą. Imprezy na dachu, potężne kluby w hotelowych piwnicach, dyskoteki na statkach. Wszystko jest kwestią grubości portfela, mocnej głowy i sił. Gdy nie chcemy zamykać się w snobistycznej enklawie, otworem stoi przed nami cała Langstrasse z setką pubów, barów, knajp, knajpeczek i restauracji.
Wolicie kameralnie i studencko? Kries 5 (Dzielnica 5) zawładnięta została przez trochę starszą szukającą alternatywy do codzienności. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. A jeśli jesteśmy w niewłaściwym miejscu, to za 5 minut przyjedzie tramwaj. Ot – proste.
A raz na trzy lata…
Zürifest – święto Zurychu
Raz na trzy lata organizowane jest święto Zurychu – impreza organizowana z pompą, w skali letniej olimpiady. Na Zürifest zamyka się całe centrum, którego ulice wypełnia morze ludzi. W ciągu trzech dni można liczyć na pokazy lotnicze, akrobacje, tańce i przegląd kuchni światowych. Wszystko w akompaniamencie niezliczonej różnorodności muzyki, dyskotek pod gołym niebem i straganów z drinkami. Arterie miasta zamieniają się w deptaki z budkami, karuzelami i wszystkim, co może tylko skusić.
Kwintesencją festiwalu są pokazy sztucznych ogni nad jeziorem. Chciałoby się powiedzieć momentem kulminacyjnym, czy zwieńczeniem, jednak nie. Po prostu – pokazy są cztery. Każdy po 30 minut i każdy inny. Gdy gasną światła, całe wybrzeże jeziora zamiera, a tysiące ludzi z głowami w górze chłonie kolejne eksplozje wzdychając z zachwytu. Orgazm na niebie.
Udział w imprezie wzięło ponad 2 mln ludzi. Impreza się zwróciła. Następna odbyła się 5-7 lipca 2019 i była równie spektakularna. Czekamy na następne!
Imprezy i wydarzenia masowe w Zurychu
- Zuerifaescht – organizowany co trzy lata. Najbliższy 1-3 lipca 2022.
- Street Parade – początek sierpnia – impreza house i techno z 25 platformami.
- Karnawał – przełom lutego i marca
- Sechseläuten – festiwal na koniec zimy. Wysadzanie w powietrze głowy bałwana i parada. W kwietniu.
- SlowUp – we wrześniu zamykane są ulice dookoła jeziora, by móc pojeździć tam na rolkach czy rowerem
Więcej tu: https://www.zuerich.com/en/visit/event-highlights
Kunsthaus
Pada? Lubicie sztukę? Nie lubicie sztuki a tym bardziej chodzić po wielkich muzeach? Idealnie! Muzeum Sztuki w Zurychu jest małe. Daleko mu do lotnisk typu Louvre czy British Musemum i to jest jego główną zaletą. Co takie małe muzeum może mieć do zaoferowania, zapytacie. Niewiele. Niewiele, jeśli liczyć ilość. Co innego to jakość. Jesteśmy przecież w Szwajcarii wszystko musi być Top. Znajdziecie tu obrazy impresjonistów: Signac, Gauguin, van Gogh, Monet, Matisse. Mało? Jest też Miró, Dali i Picasso. Poza tym Warhol i Bacon.
Na obejście wszystkiego, raczej w szybkim tempie potrzeba około 3h. Jeśli chcecie się podelektować i nacieszyć oczy, pewnie trochę dłużej.
Claude Monet – Le Parlement, coucher de soleil
Zachód słońca nad jeziorem
Zurych – główne atrakcje w skrócie
- Piknik nad jeziorem lub lepiej – kąpiel w jeziorze (kąpieliska Seedbad Enge lub Seedbad Utoqai)
- Spacer po starówce – od Niederdorf przez Lindenhoff do Fraumunster
- Cafe Sprungli na Paradeplatz
- Spacer przez Bahnhofstrasse – od Paradeplatz do dworca Hauptbahnof
- Panorama miasta z Uetliberg
- Impreza lub chociaż piwo na Langstrasse
- Kunsthaus – Muzeum Sztuki
Zurych praktycznie
Bilety na komunikację miejską w Zurychu
- Miasto podzielone jest na strefy. Całe centrum leży w jednej strefie. Bilety są wspólne dla tramwajów, autobusów i tramwajów wodnych.
- Bilet godzinny na wszystkie części miasta kosztuje 4,30 CHF.
- Bilet 30 minutowy (ograniczona ilość przystanków – zasię sprawdzić trzeba w biletomacie) – 2,80 CHF.
- Bilet dobowy – 24h na wszystkie strefy – 8,60 CHF.
- Jeśli chcecie podróżować po Szwajcarii, ściągnijce aplikację SBB – można za jej pomocą kupić bilety dosłownie na wszystko – od tramwaju w Zurychu po kolejkę linową na trzytysięcznik. Poza tym sama strona SBB jest świetnym pomocnikiem w planowaniu podróży (i kosztów)
Ceny w Szwajcarii
- Pwio 0,5l w pubie – około 5 CHF
- Pizza – 22 CHF
- BigMac w zestawie – 14,00 CHF (najdrożej na świecie)
- Butelka wody 1.5l – 1 CHF
- Sprungli – cena za 7 pralinek w kawiarni to 10 CHF
Pożyczenie roweru
Zuri Rollt jest za darmo, trzeba zostawić 20 CHF kaucji. Poza tym są też znane z Wrocławia czy Warszawy hulajnogi. Do tego można latem skorzystać z rowerów oferowanych przez Rent a Bike.
Sklepy
- W niedzielę większość sklepów jest nieczynna. Zakupy w święta można zrobić tylko w Migros na Bahnhof Enge i na dworcu głównym Zurich Hauptbahnhof (HB)
- Większość sklepów „przy ulicy” działa do 18:00
- Centra handlowe (np. Sihlcity, Glat) są otwarte do 21:00 pn-sb
Parkingi w Zurychu
- Białe linie bez numerków – bezpłatne bez ograniczeń
- Białe linie z numerkami – parkowanie płatne w określonym czasie
- Niebieskie – bezpłatne, do 90 min – trzeba posiadać „niebieski dysk” z godziną przybycia
- Żółte – zarezerwowane, nie parkować
- Parkowanie poza wyznaczonymi miejscami kończy się mandatem
- Jest też sporo parkingów wielopoziomowych, z których warto skorzystać, np. największy w centrum to Parkhaus Urania
- Darmowych miejsc „na dłużej” niestety nie ma
Roaming i WiFi
I na koniec – kupcie pakiet internetowy na Szwajcarię! Helweci nie przyjęli dyrektyw unijnych i nie weszli do internetowej strefy UE (jak na przykład Norwegia), co przekłada się na koszt około 10 zł za 1 MB. Darmowe WiFi znajdziecie na większych dworcach, w supermarketach Coop i Migros oraz… w McDonald’s.
Lotnisko w Zurychu
Lotnisko Zurich-Kloten to ogromny port lotniczy połozony na północ od miasta. Ma trzy terminale: A, B/D i E (jeździ między nim a głównym budynkiem podziemna kolejka). Lotnisko jest dobrze oznaczone, a odprawa celna i kontrole za zwyczaj przebiegają szybko (max czakealiśmy 20 min w kolejce – zdażyło się to raz). Przy lotnisku znajdują się parkingi i nigdy nie ma problemu z miejscem.
Pod główną halą mieszczącą centrum handlowe znajduje się stacja kolejowa Zürich Flughafen obsługująca z 4 torów niemlaże całą Szwajcarię. Zatrzymują się tu pociągi Interregio z Ticiono, Bern i Genewy. Dotarcie do dowolnego miejsca w Zurychu nie stanowi problemu – do dworca głównego HB jedzie się około 12 min a pociągi odjeżdżają co klika minut. Bilety możecie kupić w kasie biletowej lub w automatach, przy wejściach do peronów (duże, niebieskie oznacznie 1-2 i 3-4).
Gdzie się zatrzymać, czyli hotele
Najprzyjemniejsze miejsce to oczywiście północny brzeg jeziora, ale okolice starego miasta też są przyjemne (choć o hotel z parkingiem tam ciężej). My mieszkaliśmy przez jakiś czas w hotelu The Flag, który jest świetnie skomunikowany z całym miastem i stosunek jakości do ceny jest przyzwoity. Więcej hoteli znajdziecie tu, na Booking.com. Jest też kilka hosteli – link do hosteli tutaj. Dłuższy pobyt lub przeprowadzka do Zurychu – Vision Apartments.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
2 komentarze
Właśnie się wybieramy, dzięki za naprawdę wartościowy opis.
dzięki- bardzo przydatne :)