Skały i plaże – północna część Malty
Trzeci dzień naszego pobytu wypadł w Wielki Piątek – to w ten dzień świąt Maltańczycy wieczorem urządzają spektakularne procesje jednoczące całe wioski i miasteczka. Jest to też dzień ścisłego postu, dlatego w tradycyjnej piekarni nie dostaniemy nawet małego ciasteczka. Próba kupienie jednego, małego jabłecznika zakończyła się szczerym uśmiechem sprzedawcy i ciepłym, troskliwym zwrotem „No sweets today”.
Ale to dopiero było wieczorem, a do 17:00, gdy procesje ruszają z kościołów przez miasta, mieliśmy sporo czasu. Cel na piątek – północne wybrzeże Malty. Od Bugibby, przez Zatokę Św. Pawła, Złotą Zatokę i Półwysep Marfa. Całe północne wybrzeże to poszarpane klify miedzy którymi gdzieniegdzie znajdują się małe, kuszące turystów plaże. Widoki ze skał na morze mieniące się raz błękitem, raz granatem zachwycał. Tu wiosna zawitała już na dobre – zbocza porastają kwitnące krzewy a w miejscach osłoniętych od wiatru można się wygrzewać do woli.
Największe wrażenie robią dwie zatoki z pięknymi plażami, oznaczone na mapie jako „Golden Bay” i „Gnejna Bay”. Mellieha Bay to tak na prawdę ostatnia ładna plaża leżąca na północy. Półwysep Marfa (najdalej wysunięty fragment na północ) nie urzeka za grosz, wręcz odstrasza i nie był wart poświęcenia mu tyle czasu (choć przewodniki mówiły coś innego).
Z ciekawszych atrakcji, na które tu można natrafić to Popeye Village – mała kiczowata i kolorowa wioska drewnianych domków przycupniętych na zboczu zatoki. Widok z góry u każdego chyba wywołuje uśmiech. Kasa z biletami i cena… no cóż tyle z krótkiej radości. Zostawmy to zdesperowanym rodzicom z małymi dziećmi.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.