Ryby, tajemnicze ruiny i morze
Dzień drugi. Nie lada wyzwanie, ponieważ jak zawsze chcieliśmy zobaczyć dużo, wręcz za dużo jak na jeden dzień. Ambitnie wstaliśmy z pierwszymi dźwiękami znienawidzonego budzika, zjedliśmy śniadanie mistrzów na balkonie z widokiem na uroczy placyk na tle ściętych dachów zabudowań Bormly (Cospicuy) i ruszyliśmy w kierunku Hypogeum.
Hypogeum w Paoli
W Paoli czekały na nas pieczołowicie ukryci wapienni świadkowie masowego pochówku nie wiadomo kogo, nie wiadomo dlaczego, choć wiadomo kiedy. Spacer po tym nietypowym muzeum rozpoczął się od zabukownia 3 m-ce wcześniej biletów wstępu (30 EUR/per capita). Bilety są limitowane ze względu na problemy z niszczeniem malowideł naściennych. Co ważne, należy pamiętać, aby zjawić się punktualnie na wyznaczoną godzinę. Zwiedzanie zabytku UNESCO rozpoczyna się od wycieczki z audioguide’m (angielski, niemiecki, włoski i francuski) po małym pomieszczeniu z wydobytymi z ruin elementami, takimi jak Śpiąca Wenus oraz krótkim ich opisem. Następnie aplikowana jest pigułka wiedzy teoretycznej na temat hypogeum za pomocą krótkiego filmu, po czym wszyscy udają się w stronę znalezisk.
Wnioskując po ascetycznym wejściu do hypogeum oraz rozmiarach budynku, zaczęliśmy się zastanawiać, czy w ogóle będzie możliwość, aby zobaczyć na własne oczy wapienne skały wraz z komnatami. Czy będzie to atrakcja typu zobaczcie na filmie i makietach co odkryliśmy, a znaleziskami pobawimy się sami. Całe szczęście podróż wgłąb hypogeum jest dostępna dla turystów. Niesamowite wrażenie wywierają głębokie pomieszczenia na stosy ciał, otwory między piętrami, malowidła na ścianach i świadomość, że jest się w podziemnej nekropolii. Warte zobaczenia.
Źródło: www.heritagemalta.org
Źródło: www.heritagemalta.org
Spacerowaliśmy jeszcze chwilę ulicami Paoli, gdzie trafiliśmy na zgromadzenie pełnych wigoru mężczyzn w podeszłym wieku, Catholic Book Centre/Youth Helper czy w jednym z kościołów na wypchanego koguta czekającego na piątkowy pochód ulicami miasta.
Marsaxlokk
W Marsaxlokk mieliśmy jeden główny cel – znaleźć restaurację ze świeżymi owocami morza i rozpłynąć się w zapomnieniu z powodu wyśmienitych smaków. Ku naszemu zaskoczeniu udało się to wszystko znaleźć już za pierwszym razem! Wybór padł na restaurację Tartarun, z widokiem na morze, gdzie pochłonęliśmy w mgnieniu oka pyszne owoce morza, a w tym świeżo złowioną barakudę, ośmiornice i ichniejszą zupę Aljotta. Takie momenty i smaki wspominamy z przyjemnością.
Najedzeni i szczęśliwi spacerujemy wzdłuż wybrzeża spoglądając ukradkiem a to na rybaków czyszczących sieci, a to na handlarzy maltańskimi pamiątkami z Chin, a to na dryfujące luzzu, świeżo pomalowane na niebiesko i żółto oraz dopiero co konserwowane. Marsaxlokk jest zagłębiem łodzi rybackich typu luzzu. Obecnie część z nich jest wyłącznie atrakcją turystyczną, choć bywają jeszcze wytrwali rybacy, którzy nadal wyruszają nimi na połowy. I tak siedząc z pełnymi brzuchami na jednej z ławek z widokiem na kolorowe morze luzzu… zaburza nam sielankowy widok potężny, szary, paskudny kontenerowiec. Znak, że trzeba ruszać dalej.
Magiczne świątynie Ħaġar Qim & Mnajdra
Następnie naszą uwagę przykuły megalityczne świątynie Ħaġar Qim & Mnajdra Temples (wstęp 10 EUR/per capita). Podróż po kompleksach z IV-II r p.n.e nieziemsko wpływa na wyobraźnię. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od mini muzeum z makietami. Następnie udaliśmy się na około 15 minutowy seans 5D o powstawaniu świątyń. Wyprawa została zwieńczona spacerem po dwóch ruinach, które na otwartej przestrzeni oczekiwały ze stoickim spokojem na turystów. Znaleziska dają o sobie znać z niemałej odległości za sprawą konstrukcji przypominającej potężny parasol, który pełni funkcję zabezpieczenia przed niekorzystnymi warunkami pogodowymi.
Rabat i Mdina
Na zakończenie dnia wstąpiliśmy do miejscowości Rabat, z której pamiętamy przede wszystkim rydwany jeżdżące po ulicach oraz Pana Bryczkarza, który miał potencjał na dobrego handlowca. Snucie się po Rabacie zwieńczyliśmy krótką przechadzką po Mdinie. Po przekroczeniu głównej bramy od razu dało się odczuć ciszę i spokój jaki tam panował. Monotonnie biszkoptowe mury budynków, identyczne na każdym rogu latarnie oraz takie sam wzór tabliczek z nazwami ulic usypiały czujność turystów. Spokojna, prosta i zadbana Mdina.
Mosta
Wycieczkę zwieńczyliśmy wizytą w Kościele Wniebowzięcia NMP w miejscowości Mosta, w którym znajduje się portal wzorowany na panteonie. Samo wejście dodaje dostojności, a potężna kopuła wręcz hipnotyzuje. Trafiliśmy na mszę, podczas której można było zaobserwować specyficzne rozchodzenie się z echem śpiewów wiernych. W kościele przechowywana jest replika bomby, która została zrzucona przez Niemców i nie eksplodowała – co uznano za cud.
W niemniej cudownym nastroju po długim i obfitym w atrakcje turystyczne dniu, zmierzamy w kierunku mieszkania, aby zebrać siły na następny dzień wyprawy.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.