Wilno – stolica baroku
Wilno przeżywało swoje wzloty i upadki jak mało która stolica. I jak mało które miasto było rozdarte między dwoma narodami. Dzisiejsza stolica Litwy w nas, Polakach, wzbudza sentyment. To tu kształcili się nasi literaccy mistrzowie, to o Wilno toczyliśmy z Moskwą wojny i Wilno odbieraliśmy Litwinom. Wraz z tymi wszystkimi perturbacjami miasto raz się rozwijało, a raz niszczało. I pamiątki po obu tych kierunkach stoją tu wszędzie, głównie pod linią wszechobecnego baroku.
Wilno to miasto kościołów i wspomnianego już baroku. Tak się złożyło, że najpiękniejszy okres rozkwitu miasta przypadł na wieki XVI i XVII, za panowania Jagiellonów. Pomimo późniejszych wojen i historycznej zawieruchy, do czasów nam współczesnych przetrwało sporo. Właściwie całe Stare Miasto to jeden, wielki obszar wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 1500 budowli na 360 ha – to chyba mówi samo za siebie.
Pomimo wysiłków i ciągłych inwestycji w konserwację, nie da się jednak przemilczeć ruin, gdzie sypiące się, puste okna straszą pustką niczym oczodoły czaszki. I takich miejsc jest naprawdę sporo. Nie przy głównych deptakach oczywiście, ale nie trzeba ich szukać.
Za to te odnowione zabytki i kościoły, będące w użytku i opiece są godne podziwu.
Będąc w Wilnie spotykamy się ze znajomymi (studia i Facebook potrafią w dziwnym miejscu i czasie się przydać), którzy oprowadzają nas po mniej popularnych wśród turystów miejscach.
Trafiamy więc serpentynami małych uliczek najpierw na Užupis – Zarzecze. Małą dzielnicę artystów, która w 1997 proklamowała nie całkiem formalną republikę. Choć posiada swoją armię, rząd, flagę i hymn, to na mapach jednak jej nie ma. Całe Zarzecze z coraz mniejszym oporem próbuje przeciwstawiać się deweloperom i atakującej zmianie kultury czy technologii. Jest tu specyficznie. Na głównym placyku stoi ciągle bela, do której zamiast koni wiąże lub przypina się rowery, anioł na kolumnie ponoć budzi wszystkich co ranek, a za ubogimi drzwiami podwórek uprawia się grządki. Niezależność artystyczna ma widać swoją cenę w wygodzie.
Kilka kroków dalej trafiamy na perełkę ceglanego gotyku – Kościół Św. Anny i klasztor Benedyktynów. Ta fantazyjna budowla, wzniesiona w XV w. sprawia wrażenie wyjętej z obrazka i nieco surrealistycznej. Pełna kształtów i zdobień przyciąga oko. Ponoć Napoleon ujrzawszy ją po raz pierwszy od razu zapragnął przenieść ją do Paryża. Na szczęście ochłonął!
Widok ze Wzgórza Giedymina
Późniejsza część popołudnia upływa nam na włóczeniu się po centrum. Od wzgórza zamkowego, przez trwający jarmark do Pałacu Prezydenckiego. Kręcimy się właściwie już zmęczeni trzema tygodniami podróży i z radością witamy możliwość klapnięcia na ciastko czy piwo.
Plac Katedralny
Pinavija Cafe & Bakery
Cukiernia przy Vilniaus g. 21 to świetne miejsce na pyszne ciastko i kawę. W środku od razu otacza nas atmosfera jak z lukrowanego filmu lat 60tych, a ciasta wyglądają równie filmowo. Dobre, warte spróbowania i chwilę zapomnienia.
Wilno na jednodniową wycieczkę okazało się w sam raz. Zmęczeni po trzech tygodniach podróży trochę tu odpoczęliśmy. Nie mieliśmy zupełnie planu na zwiedzanie, ot sprawy i kierunki potoczyły się same, a przewodnik w ręce zbytnio nie pochłaniał naszej uwagi. Na następny dzień, zgodnie za namową znajomych, zaplanowany został zamek w Trokach. Kładąc się spać w hotelowym łóżku zdajemy sobie sprawę, że to ostatnia noc tegorocznej przygody.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.