Zermatt – w hikingowym raju na pięć dni
Jest 5:30 rano. Uchylam firankę, spoglądam za okno. Słońce jeszcze nie wstało a niebo spowija różowa łuna. Odcień granatu, pamiątka po nocy, powoli blednie i zsuwa się w dół, ku zapomnieniu. Na takim tle stoi dumnie, on, Matterhorn, niewzruszenie dominując nad panoramą Alp. Jesteśmy na 3100 m n.p.m., na Gornergrat, około 1400 m ponad Zermatt, w najwyżej położonym hotelu w Europie. Widoki są genialne, a my zaraz zejdziemy na wyśmienite śniadanie z lampką prosecco. Bez dwóch zdań: marzenia się spełniają!
Zermatt dla fotografów
Przewdoniki i mapy z najlepszymi miejscami na zdjęcia w okolicy Zermatt i Matterhorn
Nasza seria produktów stworzonych przez fotografów dla fotografów to listy najlepszych miejsc na zdjęcia i instagrama ze szczegółowymi opisami. Każda miejscówka zawiera dokładne informacje na temat parkingów i czasu wędrówki, przykladowe zdjęcia, sugerowany czas i porę roku oraz linki pozwalające zaoszczędzić godziny planowania. Tu są wszystkie przewodniki ze spotami i miejscówkami na zdjęcia oraz mapa ze spotami.
Zermatt – pierwsze wrażenie
Do Zermatt night nie było nam po drodze. Odkąd mieszkamy w Szwajcarii, a będzie to ponad dwa lata, zawsze było coś innego, coś bliżej, coś na nie. To nawał turystów, to terminy, to brak miejsc w hotelach. Epidemia zmieniła wszystko. Horda z Azji nie przyjechała, nawet nie dotarli Niemcy. Szwajcarzy wykorzystali ten moment i, podobnie jak my, postanowili spędzić urlop i wakacje u siebie. Ale Szwajcaria ma to do siebie, że jest droga nawet dla Szwajcarów, a co dopiero najbardziej pożądane alpejskie miasteczko. Zermatt do tanich z pewnością nie należy, ale to nie oznacza, że nie ma tu tłumów.
W normalnych czasach do liczącego pięć tysięcy mieszkańców Zermatt rocznie przyjeżdża 2 mln turystów. Bagatela, co?! By obsłużyć taką chmarę ludzi Szwajcarzy zbudowali całą maszynę turystyczno-komunikacyjną. Począwszy od parkingów w niżej położonych miasteczkach – Tasch i Randa, przez kursujące co kilka minut pociągi. Ach.. no tak, Zermatt jest wykluczone z ruchu samochodowego. Chcecie tu wpaść? Auto trzeba zostawić “na dole”.
Gdy wysiada się z wagonu na stacji Zermatt, marzenie górskiego raju szybko pryska. Lądujemy na wybetonowanym, rozległym placu, otoczeni przez setkę turystów, gwar i zgiełk sklepów i mini-elektryczne busiki. Trochę jak w kiczowatym kotle, gdzie zapach kawy miesza się z fondue i czekoladkami. No tak, by uciec od turystów, trzeba wjechać wyżej.
Nie jest tu jednak tak źle. Zermatt szybko zmywa plamę pierwszego wrażenia. Gdy już miniemy McDonald’s, sklepy z pamiątkami i Coopa trafić można do starej części, gdzie jest całkiem przytulnie i swojsko. Kwiaty na balkonach, drewniane spichlerze na kamiennych podporach, przydomowe ogródki z warzywami. A spomiędzy kamiennych dachów wystaje Matterhorn i przypomina, że wszystkie przyjemności czekają na nas nieco wyżej. Tak, Zermatt to hikingowy raj.
Zermatt latem – nasza wycieczka na pięć dni
W 2020 cała branża turystyczna odczuła tąpnięcie. I nawet w Zermatt można to zauważyć, gdyż z rezerwacją hoteli na miesiąc do przodu nie było problemów. Trywialne? Niekoniecznie. Postanowiliśmy to wykorzystać i w możliwie krótkim czasie dosłownie rozbić bank atrakcji, przejść najciekawsze szlaki i oczywiście zrobić zdjęcia z najlepszych miejsc. Plan więc brzmi ambitnie, a portfel aż kurczy się z wrażenia:
- chcemy przejść Gornergrat,
- przespać noc w najwyżej położonym hotelu
obudzić się rano z widokiem na Matterhorn - pochodzić po lodowcu
- zobaczyć świstaki
- przejść wiszący most
- pstryknąć kilka dobrych zdjęć z Matterhornem
Do dzieła!
Dzień pierwszy – Gornergrat i Riffelsee
Pierwszy dzień zaczynamy z przytupem i pierwsze kroki kierujemy na kolejkę Gornergratbahn. No.. nie całkiem. Pomiędzy Główną stację kolejową, a kolej zębatę ktoś sprytnie wcisnął Laderacha, obok którego Asia nie potrafi przejść obojętnie. Więc do kolejki zębatej pakujemy się zaopatrzeni w zapas czekoladek na trzy dni.
Przejazd między Zermatt a Gornergrat zajmuje około 40 min i bez ogródek możemy powiedzieć, że jest to fenomenalne doświadczenie. Oczywiście pod warunkiem, że usiądzie się po prawej stronie, bo po lewej przez znakomitą część trasy obserwować można krzaki. Podczas przejażdżki z 1600 m n.p.m. na 3090 m n.p.m. widoki jakie można podziwiać są genialnym preludium do tego, co czeka wasze oczy po opuszczeniu wagonu. Górna stacja, bramka i… człowiek staje przed panoramą na alpejskie szczyty. Od lewej scenę otwiera masywy Monte Rosa i Lyskamm, z pomiędzy których wylewa się trzeci co do długości lodowiec Alp – Gornergletscher. Linia 14 km lodu poprzecinanego szczelinami i rozpadlinami zawiedzie wzrok najpierw na czarny Riffelhorn, by po ułamku sekundy zatrzymać Was na stojącym dumnie Matterhornie. Po prostu rozkosz dla umęczonej podróżą i oczekiwaniami duszy. Nieważne, ile kosztował bilet. Nie ważne, o której wstaliście. Nie ważne, jakie macie plany na dziś, jutro czy za rok. Po prostu…. Ach… Ach… Ach… Ach to dopiero początek, bo będzie lepiej.
Panorama z punktu widokowego za Hotelem Gornergrat 3100
Najpierw jednak zrzucamy bagaże i przepakowujemy plecaki w hotelu. Nasz pokój nie jest jeszcze gotowy. No tak, jest dopiero 10:30, więc tylko zostawiamy cięższe rzeczy i ruszamy na hiking.
Zaraz za hotelem zaczyna się szlak przez grzbiet Gornergrat. Pierwszy przystanek to oczywiście obowiązkowa sesja na platformie widokowej, razem z setką osób w kadrze. No… może nie tym razem. Idziemy kawałek dalej i jest coraz luźniej. Za pierwszym siodłem zostają tylko zawodowi turyści w wysokich butach, z kijkami i czekanami. Zaraz zaraz… czekanami?! No tak, szlak jest łatwy, ale zaraz za nim jest kilka tras dla alpinistycznych twardzieli. Na szczęście – to nie my!
Gornergrat, pomimo kilku odcinków mocniej eksponowanych i dwóch przepraw ze śniegiem na zboczu (koniec lipca) jest raczej łatwą trasą. Schodzi się trochę w dół, trochę w górę. Widok rozpościera się na wszystkie strony. Można się tu pobawić w rozpoznawanie okolicznych szczytów: Monte Rosa i jej Dufourspitze (4634 m), Liskamm (4527 m) i Breithorn (4164 m) na południe. Matterhorn oczywiście jest w widokowym pakiecie zachodnim. Na północ skromny Oberrothorn (3413 m), a dalej na wschód Dom (4545 m), Allalinhorn (4027 m) i Rimpfischhorn (4199 m). I jeszcze kilka innych czterotysięczników.
Widok na Riffelsee
Gornergrat w połowie trasy przechodzi w Hohtälligrat i kończy się na stacji kolejki Hohtälli. Tu robimy postój na przekąskę i ruszamy w dół w kierunku Gornersee i Riffelsee. Ta druga nazwa to małe jeziorko i rozchwytywany spot na zdjęcia Matterhornu, zaraz przy stacji kolei zębatej.
Naszego hika kończymy właśnie na stacji, by do hotelu po prostu podjechać.
Gornergrat Kulm Hotel to spektakularna i masywna budowla powstała ponad 100 lat temu. Dwie kopuły obserwatorium astronomicznego są jego symbolem od lat sześćdziesiątych. Pokoje w hotelu noszą nazwy i numery okolicznych szczytów, głównie czterotysięczników. Nam przypadł numer 4027 – Allalinhorn. I bez kozery mogę powiedzieć, że warto było dopłacić do widoku na Matterhorn! Zwłaszcza ze względu na zdjęcia!
Prysznic, prosecco, drzemka – wakacje możemy uznać za rozpoczęte!
Kolacja serwowana jest w stylowej, drewnianej sali na parterze. Nienaganna obsługa nadrabia raczej prostą i skromną kuchnię. Dostajemy standardową sałatkę, zupę i jedno z dań do wyboru. W naszym wypadku padło na filet z kurczaka – całkiem przyzwoicie przyrządzony. Deser to wyśmienite ciasto z lodami. Asi przypadają dwie słodkie porcje, gdyż ja nie mogę odpuścić zachodu słońca nad Riffelsee.
I o ile sam zachód nie jest jakiś spektakularny, to miejsca do zdjęć jest tu całkiem sporo, by się kreatywnie pobawić aparatem i pierwszym planem. Dwa namioty rozbite nad jeziorem to znak, że można tu spędzić noc i nikomu to nie przeszkadza – cenna informacja na przyszły wypad! Moją uwagę od Matterhornu odrywa jednak grupa młodych koziorożców alpejskich, które z mojej obecności nic sobie nie robią. Bo i dlaczego? Wszak to one szybciej biegają, są sprawniejsze, większe i… mają całkiem pokaźne rogi!
Ponoć koziorożce są tu stałymi gośćmi. Można je często spotkać pod tarasem hotelowym, gdy oblizują betonowe mury w poszukiwaniu soli i minerałów.
Monte Rosa Hut – schronisko
Wieczór kończy się sesją Drogi Mlecznej nad Liskamm i polowaniem na kometę przez hotelowe okno. Całkiem nieźle, jak na pierwszy dzień urlopu!
Dzień drugi – z Gornergrat do Fluhalp przez Szlak Pięciu Jezior
Różowy Matterhorn to jeden z tych widoków, jakie zapadają w pamięć na lata. Powoli przesuwający się cień ziemi, ustępujący pod naporem światła. Czerwień, róż, pomarańcz… Dzień dobry!
O ile do kolacji można było się przyczepić, o tyle śniadanie na 3100 m n.p.m. jest po prostu genialne. Szwedzki stół ze świetnymi i świeżymi przysmakami, dobra kawa i omlet z wybranymi dodatkami. Czego chcieć więcej, by zacząć dobrze dzień? Może lampkę prosecco? I to się znajdzie do śniadania na Gornergrat. Jest tak dobrze, że zaczynamy zastanawiać się, czy na pewno pozostanie tu tylko na jedną noc to była dobra decyzja. Może mają jeszcze jakiś wolny pokój na dziś – przechodzi przez myśl. Obowiązek gna jednak gdzie indziej.
Na dziś mamy rezerwację w Fluhalp – starym schronisku, po drugiej stronie doliny. By tam dotrzeć musimy przejść około 13km: zejść do doliny przez Grieschumme i dalej, szlakiem Pięciu Jezior podejść do Stellisee i stamtąd do Fluhalp.
Nadmienię tylko, że czekoladek z wczoraj już nie ma. I powodem tego nie jest rozpłynięcie się na słońcu.
Pierwszy fragment, ten w dół, jest raczej nudny. Zejście z Gornergrat jest monotonne, idzie się przez kamienną pustynię a szlak pochłania większość uwagi, wymuszając patrzenie pod nogi. Dopiero przed jeziorem Grünsee robi się przyjemniej. Tu wchodzimy na ukwiecone i zielone zbocza.
Jezioro Grünsee to takie lokalne kąpielisko. Przez to, że trasa do niego z Zermatt nie jest wymagająca (wjazd kolejką i lekki spacerek), jest tu zdecydowanie za dużo ludzi. Moczymy chwilę nogi i ruszamy dalej.
Kolejny staw to Grindjesee, mniejszy, może trochę bardziej malowniczy, ale nie zainteresował nas na tyle, by spędzać nad nim czas.
Widok z okna Fluhalp na Stellisee i Matterhorn
Stellisee to co innego! To wybitnie obfotografowane i popularne wśród instagramowiczów miejsce, zawdzięczające swoją sławę lustrzanemu odbiciu Matterhornu. Ot – niewielki, górski staw z kilkoma głazami. Ale o zachodzie słońca staje się sceną godną uwagi każdego pejzażysty. I może nikogo ze sztalugą nie spotkaliśmy, to o miejsce na statyw trzeba powalczyć. Jest środek tygodnia, dokoła rozbito 6 namiotów, a fotografów jest 15. Niestety, zachód słońca… “taki se”.
Wieczór uratowała jednak już wcześniej absolutnie wyśmienita kolacja w Fluhalp. Mimo iż miejsce jest dość surowe i wręcz skrzypi starością, dosłownie, każda belka ma tu swój własny i niepowtarzalny ton trzeszczenia, to kuchnia stanęła na wysokości zadania. Dostajemy wyśmienitą zupę, dobrą sałatkę i przepyszny gulasz z serową zapiekanką ziemniaczaną. I jest też oczywiście deser – panacota. Palce lizać… i talerze też!
Pokoik jest bardzo skromny – wszystko w drewnie, dwa łóżka, stolik i okno z widokiem na Matterhorn. Na tym samym piętrze jest prysznic (1 CHF za 3 min). Zasady są typowo schroniskowe – buty zostawiamy na dole, cisza nocna od 22:00. To tak oficjalnie, bo o 22:30 znalazł się jeszcze dla nas cydr i piwo. Tak nawiasem mówiąc, to Szwajcaria cydrem stoi i w każdym przybytku można liczyć na zimną butelkę kwaśno-słodkiego napoju. Alkoholowego lub nie.
Dzień trzeci – Hiking z Fluhap w dół do Zermatt
Ze wschodem słońca jest odwrotnie. Tu trafia się przyjemny, choć może nie „super-spektakularny warun”. Łatwiej też o miejsce na statyw. Pewnie pobudka o 5:30 (lub wcześniej) nie każdemu sprawia przyjemność. Kilka zdjęć na początek to oklepane kadry – spomiędzy kamieni, odbicie tu, odbicie tam. Potem można się pokręcić i poszukać czegoś bardziej nietuzinkowego – korzenie, kwiaty, kamienie. Po godzinie można wracać do schroniska – to raptem 15 min. Krótka drzemka i śniadanie. I jak wschód był ciekawym doświadczeniem, to śniadanie sprowadza wszystko do niższego poziomu porannej satysfakcji. Skromna porcja chleba, szynka, serek, gotowane jajka, kawa i trochę dżemu. Żadnych frykasów, czy specjałów. Ot – jak w schronisku. Poranne przypomnienie, by się nie rozpasać i ruszać w swoją stronę. Pakujemy się i w drogę.
Stellisee o poranku
Trasa na dziś to Marmot Trail do Sunnegga i dalej szlakiem w dół do Zermatt. I niech nazwa nikogo nie zwiedzie – na szlaku świstaka nie spotykamy żadnego z pociesznych gryzoni. Są kozy, są owce. Ale świstaki? Żadnego! Idzie się natomiast przyjemnie. Po lewej stronie marsz uprzyjemnia co rusz wyłaniający się i znikający pomiędzy chmurami Matterhorn, po prawej mijamy dziki ogród alpejskich kwiatów.
Na Sunnegga deszcz wymusza na nas przerwę. Na szczęście to tylko przelotna zawierucha, po której ślad szybko znika i nawet nie zostaje jedna kałuża.
Ostatni odcinek to marsz przez las do Zermatt. Przyjemny, bo cień drzew daje ukojenie od panującego upału. Do Zermatt i naszego hotelu docieramy około 16:00. Prysznic jest prawdziwym zbawieniem.
Nasze poszukiwania kolacji kończą się na pieczonym kurczaku z Coopa, bułce, oliwkach i butelce czerwonego wina. Budżetowo dziś, skromnie, ale za to smacznie i syto. A basen w hotelu i sauna pozwalają nam zrelaksować się i zregenerować siły. Bo następny dzień to oczywiście kolejna wyprawa.
Dzień czwarty – Hiking z Riffelberg przez wiszący most, Furi do Zermatt
Jeszcze trochę i z obsługą kolei Gornergratbahn będziemy na Ty. Znów siedzimy po prawej stronie i znów mozolnie i powoli wleczemy się w wagonie do góry. Tym razem wysiadamy na Riffelberg, by zjeść do małej osady Furi położonej nad Zermatt. Zaplanowana główna atrakcja na dziś do wiszący most nad potokiem Gornera oraz Gornersclucht – głęboki wąwóz tegoż potoku.
Pierwsza odcinek do Gagenhaupt to spacerek po polanie. Dopiero od tego miejsca zaczyna się bardziej strome zejście. Szlak jest wąski i biegnie po bardzo stromym zboczu. Dna doliny z tego odcinka nawet nie widać. Gdy zaczynają się drzewa, szlak przechodzi ze ścieżki w schody i kamienne progi. Tu trzeba patrzeć nieustannie pod nogi. Kolan się tu nie oszczędza.
Koniec stromego zejścia to dno doliny wyryte w skałach przez rwący potok Gornera. Szwajcarzy, by uchronić Zermatt od powodzi, uregulowali nieco nurt i postawili tu dwie zapory mające zniwelować impakt przybierającej w niepogodę wody. Zbudowano tu też kanały napędzające pobliską elektrownię.
Ten fragment szlaku jest mało przyjemny – z ścieżki trafiliśmy na szeroką drogę szutrową, która prowadzi przez rzadki las. Ani tu ładnie, ani miło. Z ulgą więc odbijamy z niej na wiszący most (trzeba przejść przez plac zabaw i miejsca z grillami).
Wiszący most Hängebrücke ma około 100 m długości i jak przystało na taką konstrukcję chwieje się i buja dostarczając małego dreszczyku emocji. Wytrzymałość przewidziano na kilkadziesiąt osób, więc śmiało można po nim biegać bez obawy o zerwanie. Co śmielsi wyglądają tu za balustradę, chcąc spojrzeć w pięćdziesięciometrową czeluść wąwozu. Inni, z duszą na ramieniu, szybko przechodzą trzymając się kurczowo lin. Nie jest to co prawda to samo co na Trift Brucke, jednak odrobinę adrenaliny można tu poczuć!
Za mostem zaczyna się łagodna i przyjemna ścieżka prowadząca polanami do Furi. Mijamy tu stare farmy, domki letniskowe i wydeptanymi dróżkami wchodzimy pomiędzy leciwą i tradycyjną dla Valais zabudowę. Drewniane spichlerze stojące na filarach zwieńczonych kamiennymi płytami, skromne domy farmerów i pasterzy, przylegające do siebie ścianami. Wszystko to w otoczeniu polan i kwiatów.
Sielankę szybko zamieniamy na łoskot potoku, gdyż zaraz za Furi zaczyna się Gornerschlucht – wydrążony przez wodę głęboki i wąski wąwóz. Tu chodzimy po rampach i mostach przykutych do pionowych i śliskich ścian. 220 milionów lat zajęło wodzie wydrążenie tego pokręconego jak serpentyna kanału. Przejście go zajmuje około 20 min i od niego do centrum Zermatt został już niewielki odcinek. Dodam tylko, że wąwóz czynny jest od 9:30 do 17:00, a przejście go kosztuje CHF 5 za osobę dorosłą, kasa znajduje się od strony Zermatt.
Dzień kończymy genialną pizzą w The North Wall Bar i srogą ulewą.
Dzień piąty – Glacier Paradise i Schwarzsee
Ostatni dzień w Zermatt chcemy spędzić bardziej na podziwianiu widoków niż na chodzeniu. Decyzja pada na Glacier Paradise i wjazd na Klein Matterhorn.
Glacier Paradise to trochę zbyt głośna nazwa na lodową jaskinię wydrążoną w lodowcu. Za to Klein Matterhorn wcale przestrzelony z marketingiem nie jest, bo już sam wjazd na najwyżej położoną w Europie stację kolejki linowej to przeżycie samo w sobie. A jeśli dopłacić do biletu, można wsiąść do wagonika z przezroczystą podłogą i patrzeć, jak pod stopami przelatują szczeliny lodowca.
Za gondolę z przeźroczystą podłogą trzeba zapłacić dodatkowo – warto!
Wjazd z Zermatt na Klein Matterhorn (3882 m n.p.m.) zajmuje około 40 min. Bilet ma to do siebie, że pozwala wysiąść na przykład na Schwarzsee, połazić tam, pstryknąć zdjęcia, zrobić piknik i wsiąść dalej – fajnie, co?! Warto tylko zaplanować taki dzień nieco dokładniej, a przede wszystkim, zacząć go wcześnie. Bardzo wcześnie, bo atrakcji jest tu co niemiara.
Z Klein Matterhorn tłumnie ruszają wycieczki na Breithorn – najłatwiejszy czterotysięcznik w Alpach (cchemy to zaliczyć, bo wejście jest wybitnie łatwe… next time!). Tu też można pojeździć na nartach w środku lata – wyciąg narciarski czynny jest cały rok. O jaskini lodowej wspomniałem już wcześniej. Nie jest ona tak zjawiskowa jak ta na Jungfraujoch, ale wejść do niej warto. Podobnie, ogromnie szkoda byłoby ominąć windę na platformę widokową na samym szczycie. Cały pobyt na tej górze zajmuje nam około półtorej godziny. Tu zdjęcia, tam filmik, tu pamiątki, tam lodowiec. Czad!
Z Schwarzsee natomiast najlepiej można poczuć rozmiar i rozmach Matterhornu. Tu stoimy dosłownie u podstawy ikony Szwajcarii i piramidka Toblerone wydaje się w tym miejscu jakoś wyjątkowo nieadekwatnym porównaniem. Po prostu ta góra budzi respekt i zachwyt.
Jeśli macie czas, chęci i siły, to ze Schwarzsee można skusić się na trudnego hikea do Hörnlihütte (około 4h, 8,5 km, 750 m w górę po kamieniach) – schroniska, z którego codziennie alpiniści ruszają w wyprawy na szczyt Matterhorn.
Nam na to jednak brakuje już czasu – kolejka jeździ dziś tylko do 17:00 a jest 16:40…. Tym samym pakujemy się w jeden z ostatnich wagoników odjeżdżających do Zermatt, by zakończyć nasz pobyt w najbardziej rozchwytywanym miasteczku Alp Szwajcarskich.
- Czy było warto?
- O tak.
- Czy coś byśmy zmienili?
- O nie!
- Czy coś pominęliśmy?
- Na pewno wiele!
Zermatt praktycznie
Jeśli nie byliście w Szwajcarii na hikingu, to zapoznajcie się z tym przewodnikiem: Alpy Szwajcarskie – praktyczne informacje. Zwłaszcza przeczytajcie na temat oznaczeń szlaków, map, bezpieczeństwie i zachowaniu się w górach. I uwaga: drobna kontuzja, która wymaga pomocy ratowniczej oznacza lot helikopterem – może i fajne przeżycie, ale nie dla portfela.
Co zobaczyć w Zermatt – atrakcje
Tu zaczyna się kwestia, czy chcecie pochodzić po górach, czy macie mało czasu i cała wyprawa sprowadza się do zaliczenia najlepszych miejscówek. Jeśli chodzi o pochodzenie – następny rozdział. A miejsca do zobaczenia to:
- Matterhorn – oczywiście! Nieważne z której strony! Góra najlepiej prezentuje się z Riffelberg.
- Gornergrat i przejażdżka koleją zębatą oraz jedna z najlepszych panoram górskich.
- Zermatt Hinterdorf – stara „wioska”, z stodołami i spichlerzami. Niektóre z nich liczą sobie ponad 300 lat. Charatkterystyczne są kamienie chroniące budynki i zbiory przed gryzoniami.
- Stellisee – można wjechać kolejką do Blauherd przez Sunnegga i przejść po jednej wysokości 1.5km
- Riffelsee – jeziorko po drodze do Gornergrat, można wysiąść z pociągu i wsiąć.
- Most wiszący – są dwa: Hängebrücke nad wioską Furi (opis powyżej), drugi to most wiszący o długości 494 m w Randzie – The Charles Kuonen Suspension Bridge. Dojście do niego zajmuje około 2.5h z Randy, minusem jest to, że w najwyższym punkcie ma zaledwie 84 m i wisi nad gruzowiskiem czy też piargiem. Żadnej otchłani tu nie będzie, a foty mostu w social mediach są robione zawsze z dołu, w kierunku gór – inna perspektywa jest słaba ;-) Keep that in mind!
- Gornerschlucht – wąwóz, wejście znajduje się zaraz za Zermatt – 5 CHF / dorosła osoba
- Klein Matterhorn i Glacier Paradise – wjazd na 3883 m n.p.m. i lodowiec. Uwaga na chorobę wysokościową, warto tą atrakcję zostawić na koniec.
- Dossen Glacier Garden – formacje skalne powstałe w skutek erozji. Ciekawe, co potrafi zdziałać woda i lód. Dostępne z Riffelberg (w dół, ale dalej) lub z Furi (pod górę, ale bliżej).
- Ogromny park linowy za Zermatt – nie tylko dla najmłodszych
Najlepsze szlaki turystyczne w Zermatt
- Gornergrat i Riffelsee – mapa – genialny szlak o długości 8.5 km, 630m w górę, około 4-5h, szlak biegnie na wysokości 3000 m .n.p.m.
- Szlak Pięciu Jezior – mapa – hiking na 9 km, 240 m w górę, 3-4h
- Szlak Świstaka – mapa – krótki szlak – 4 km schodzi się w dół prawie przez cały czas. Kilka eksponowanych mocniej fragmentów. Można go przedłużyć i zejść z Sunnegga do samego Zermatt – warto!
- Od Furi do Zermatt – zwłaszcza warto wybrać szlak przez Gornerschlucht – mapa – 3.5 km, zejście w dół, 1.5h
- Schwarzsee do Hörnlihütte (w naszych planach) – to raczej trudniejszy szlak dla bardziej doświadczonych turystów – mapa – 10km, 929 m w górę, 5-6h. Odcinek do schroniska jest stromy i częściowo ubezpieczony poręczówką.
- Riffelsee – Monte Rosa Hut (w planach) – szlak przechodzi przez lodowiec i jest oznaczony jako High Alpine Trail, więc to pewnie zrobimy z przewodnikiem.
- Zermatt – Trift – Hohbalmen (w planach) – mapa – 13 km, 1300 m w górę, 7-8h
- Randa – Täschalp – Blauherd – szlak turystyczny można sobie urozmaicić i przejść się najdłuższym wiszącym mostem w Europie – mapa – 20 km, 2000 m w górę, 9-10h
- Oberrothorn
- I zjechać na MTB z Gornergrat do Zermatt – też w planach!
- Więcej szlaków turystycznych i tras hikingowych można znaleźć na stronie OutdoorActive
Zermatt latem i pogoda, czyli kiedy jechać na hiking i wycieczkę
Najlepszy termin na hiking w okolicach Zermatt przypada od połowy lipca do końca września. Dla tych, którzy nie mieszkają w Szwajcarii i do kraju Helwetów wybierają się na wakacje lub urlop kilka kluczowych informacji:
- Zermatt leży na wysokości 1600 m n.p.m. (wysokość Śnieżki, Czarny Staw pod Rysami) i jest otoczony trzy i czterotysięcznikami oraz lodowcami z każdej strony. Czytaj – ze względu na położenie jest tu zimno a początek maja to, nie przebierając w słowach, zima.
- Druga kwestia to śnieg leżący na zboczach – tu w czerwcu, powżyej 2500 m n.p.m. możecie być pewni, że śniegu będzie jeszcze sporo. I nie ma znaczenia, że w Zermatt jest 25ºC. Śnieg będzie leżał na północnych i południowych zboczach. Szlaki w maju są częściowo pozamykane ze względu na zagrożenie lawinowe. A chodzenie po polach śniegowych wymaga doświadczenia i sprzętu. Lipiec jest znacznie lepszym terminem na piesze wycieczki, ale śniegu na północnych stokach można się ciągle spodziewać (raczki będą przydatne). Sierpień i wrzesień to bardzo bezpieczne terminy
- Temperatura wieczorem i w nocy – jeśli planujecie całodniowy hiking i jest szansa, że zastanie Was noc – przygotujcie się na to. 5-10ºC to raczej normalna temperatura w nocy.
- Deszcz – najwięcej pada w czerwcu. Kropka. Sierpień i wrzesień są bardziej suche.
- Dojazd – sprawdźcie zawczasu, czy drogi są pootwierane, np Furkapass otwiera się w połowie czerwca a zamyka w październiku.
Hiking poza sezonem letnim? Czemu nie – jest tu sporo szlaków na rakiety śnieżne, są też zimowe szlaki spacerowe. Okresy martwe w Alpach to często kwiecień-maj i październik-listopad. Martwe, bo kolejki przechodzą w tych okresach przeglądy i konserwację, a to oznacza ich wyłączenie na kilka lub kilkanaście dni. Warto sprawdzić, czy nie traficie na taki moment – byłoby smutno. Polecam też sprawdzać kamerki, by upewnić się ile jest śniegu na stokach itp. Kamerek jest tu sporo.
Spoty instagramowe, czyli te wymarzone miejsca na zdjęcia
- Stellisee – zachód i wschód słońca, potrzebny będzie na pewno statyw. Nocleg – albo w Fluhalp, albo namiot. Inaczej trzeba zejść/wejsć w nocy do Zermatt.
- Riffelsee – raczej zachód słońca, w sezonie letnim jeździ pociąg na „sunrise” w wybrane dni – szczegóły na stronie kolei Gornergratbahn. Zachód słońca – sprawdźcie też ostatni pociąg. Inna opcja to namiot albo hotel Gornergrat albo hiking w nocy.
- Gornergrat – platforma widokowa za hotelem, każda pora dnia i nocy.
- Szlak numer 27 nad Zermatt do krzyża – jak znajdziecie krzyż i ławeczkę, będziecie wiedzieli – mega widok na miasto i MAtterhorn.
- Riffelberg i Toblerone – tu jesteście na tyle blisko Matterhornu, by zrobić tą fotkę z pudełkiem czekoladek! I pamiętajcie – te migdałowe są najlepsze :D :D :D
- Pokój hotelowy w Zermatt – Alpenroyal, Petit Chalet Schönegg albo coś obok tych dwóch, byle wysoko! Ogólnie hotele po wschodniej stronie Zermatt, im wyżej tym lepiej. Niestety, za pokój z balkonem i widokiem na Matterhorn trzeba dopłacić ekstra – od 30 do 50 CHF za noc! Ten widok ma swoją cenę.
- Okno z Fluhalp na Matterhorn – najlepsze okno w całym Zermatt!
A jeśli nie udało Wam się zrobić tego wymarzonego zdjęcia Matterhornu, zapraszamy do naszego sklepu z wydrukami: MatterhornPhotos.com – photos and prints of Zermatt and Matterhorn.
Noclegi i hotele w Zermatt
- Zermatt ma ogromną bazę noclegową, ale to nie oznacza, że z miejsca można tam bez problemu znaleźć pokój. W sezonie trzeba wykazać się zmysłem planowania i robić rezerwacje odpowiednio wcześniej. Zwłaszcza, jeśli chcecie pokój z widokiem na Matterhorn a nie na las.
- Szukać noclegów oczywiście najlepiej jest na Bookking.com, gdzie jest 550 obiektów!
- Są też oferty na Airbnb (raczej niewiele) ale tu uwaga – mało kto chce tam wynajmować na krócej niż tydzień.
- Można też szukać ofert przez oficjalną stronę Zermatt – ale jest ich też mniej niż na Booking.com
- Kilka ciekawych opcji, jakie można znaleźć na Bookingu:
- Najbardziej ekskluzywny hotel to Grand Hotel Zermatterhof położony w centrum miasteczka, ale Hotel Omnia oferuje znacznie więcej nowoczesności, kameralny klimat i lepsze widoki
- Najwyżej położony hotel: Gornergrat 3100 Kulm Hotel
- Coś pomiędzy luksusem a wysokością – Riffelalp Resort 2222m – wiecie: zanurzacie się w gorącym jacuzzi z widokiem na Matterhorn, gdy dookoła wszędzie leży śnieg.
- Najlepszy widok na Zermatt i Matterhorn: Petit Chalet Schönegg
- Górski domek z sauną: Mountain Chalet 4 You
- Hostel: Youth Hostel
Kolejki i ceny, logistyka
- Parking – nie ma zmiłuj się, do Zermatt autem nie wejdziecie. Trzeba zatrzymać się w Täsch i wsiąść w pociąg. Cena parkingu to 8 CHF za 8h i 16 CHF za dobę.
- Z Täsch do Zermatt – Bilet na pociąg (kursuje co 15-20 min) to cena 16.40 CHF za osobę dorosłą bez Halbtax (50% zniżki dla podróżujących często). Polecam zarejestrować się w aplikacji SBB, podpiąć kartę kredytową i kupować bilety online – ominięcie kolejki
- Gornergrat Bahn – zachęcam do kupienia biletu online przez aplikację SBB – tu są jeszcze dłuższe kolejki. Cena wjazdu z Zermatt na Gornergrat to 59.00 CHF – w dwie strony, 118.00 CHF bez zniżki Halbtax. Niżej informacja o tym, jak zrobić to taniej!
- Zermatt – Furi i Schwarzsee to cena 37.00 CHF w jedną stronę – do kupienia w kasie lub online tutaj – z wyprzedzeniem 5% zniżki.
- Zermatt – Sunnegga – to chyba najbardziej sensowny zakup w jedną stronę 16.00 CHF. Kupując online z wyprzedzeniem można zaoszczędzić 1 CHF – online tutaj.
Jak zrobić to po “tanioszce”, czyli Zermatt sprytnie i budżetowo
Podczas opisanych tu pięciu dni rozbiliśmy budżet. Nasza następna wyprawa do Zermatt będzie na pewno bardziej finansowo rozsądna. Poniżej kilka uwag i pomysłów na to, jak zaoszczędzić trochę kasy i lepiej się przygotować do wycieczki.
- Na jeden dzień – hiking by zobaczyć Matterhorn – jeśli chcecie zobaczyć tylko Matterhorn to najlepiej jest zaparkować się w Täsch, podejść w kierunku Täschalp i dalej ruszyć w stronę Sunnegga, stamtąd zejść do Zermatt i wrócić do Täsch na piechotę lub pociągiem. Link do szlaku tutaj. 23 km, 1150m w górę i ze zdjęciami, przystankami trzeba liczyć lekko 9-10h.
- Tani nocleg – w Zermatt są dwa hostele Youth Hostel (ma też prywatne pokoje) i Matterhorn Hostel. Pierwszy ma dobre opinie, drugi… jego jedyną pozytywną cechą jest niski koszt…. i na tym koniec. A ponieważ cena jest dość mocno zbliżona do siebie, polecałbym raczej Youth Hostel.
- Kempingi i pola namiotowe
- W Zermatt jest małe pole namiotowe – zlokalizowane jest przy stacji kolejowej, niezbyt malownicze ale w samym środku Zermatt. Nie ma konieczności rezerwacji. Tylko namioty.
- W Täsch i w Randzie – Attermenzen są dwa kempingi, ten w Täsch jest bardziej oblegany i mały, więc warto zrobić sobie rezerwację – również opinie o nim są mocno mieszane. Zwłaszcza, jeśli planujecie tu weekend. Logistycznie jest świetnie położony. Ten w Randzie sprawdziliśmy – całkiem fajny, kursuje z niego busik do stacji w Täsch. Z logistyką jest tu jednak ciężej.
- Parkowanie campera czy vana i spanie na dziko w okolicy odpada – policja kursuje po wszystkich płaskich miejscówkach nawet w środku nocy. Sprawdzone na własnej skórze. Spotkanie nie wiąże się od razu z mandatem, ale panowie są wystarczająco przekonujący. Szukanie miejsca na campingu to nie jest to, co chcecie robić o 1:00 nad ranem. Park4night w okolicy Zermatt się nie sprawdziło.
- Oficjalnie spanie w górach pod namiotem aka biwakowanie w Zermatt jest zabronione. Jeśli rozbijecie namiot przy drodze, przy schronisku lub farmie – na pewno ktoś Was pogoni. Powyżej linii drzew, czyli jakoś od 2200 m n.p.m. w miejscach bardziej odludnych, pewnie nikomu nie będziecie przeszkadzali. Nad Riffelsee spotkałem dwa namioty, nad Stellisee – z pięć. Rano trzeba się jednak szybko zwinąć. I uwaga – pomimo letnich upałów w górach jest na tej wysokości nocą zimno. A i pogoda potrafi spłatać figle w postaci sierpniowego śniegu.
- Gornergratbahn – kolejkę zębatą na Gornergrat można zarezerowawć z wyprzedzeniem i zaoszczędzić 30% ceny: https://shop.gornergratbahn.ch/en/specials/daytrips/earlybird
- Kolejki i gondole – wszystkie kolejki mają zniżki na zakupy biletów online z wyprzedzeniem – 5%. Bilety online tutaj
- Parkingi – tu niestety jest kiepsko. Parking w Täsch potrafi zapchać się już rano, co wiąże się z szukaniem miejsc po okolicy. I nieważne, co wykombinujecie – tanio nie będzie. Cena za dobę w Tasch to CHF 16.00. Za to w Randzie jest kilka mniejszych parkingów, gdzie można postawić auto w cenie 5-8 CHF za dobę. Jest to jednak nieco trudniejsze logistycznie, bo albo musicie złapać busa albo przejść się na pociąg. To wiąże się z dodatkową opłatą za bilet – w dwie strony o 8 CHF więcej za bilet dla jednej, dorosłej osoby. To musicie przekalkulować, bo w większości przypadków się po prostu nie opłaca kombinować.
- Wyżywienie – tu odpowiedź jest prosta, w Zermatt i w Täsch są zarówno Coop jak i Migros, gdzie możecie kupić świeże produkty. Wolę Coopa od Migrosa, bo w w tym drugim nie uświadczycie ani piwa, ani wina. Coop w Zermatt jest mega zaopatrzony i otwarty cały tydzień od 8:00 do 20:00 – jak na Szwajcarię to wręcz niebywałe! Pół kurczaka pieczonego kosztuje około 4.90 CHF (jeśli nie ma kurczaków na półce przy wejściu, za 20 min będzie następny rzut).
Przewodniki i mapy dla fotografów
Przewdoniki i mapy z najlepszymi miejscami na zdjęcia w Szwajcarii i Alpach Szwajcarskich
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.