Aurlandsfjellet – Droga Śnieżna
Kierując się z Bergen do Geirangera pewnie przyjdzie Wam minąć Gudvangen i Flam. Jeśli liczycie kilometry i godziny są na wagę złota, to 23-kilometrowy tunel jest bez wątpienia dobrym rozwiązaniem. Jeśli jednak macie w baku trochę więcej paliwa i zapas dwóch godzin, to Aurlandsvangen skręćcie w lewo. Droga Śnieżna (Aurlandsfjellet) ze swoją surowością i czapami śniegu zasłużyła na swoją nazwę i sporo uwagi. Jest to jedno z ciekawszych i niesamowicie różnorodnych miejsc w Norwegii.
Źródło: www.nasjonaleturistveger.no
Zaczyna się oczywiście niewinnie. Zjazd na pięknym rondo i kilka znaków nie dają możliwości na zgubienie się. Jedź tu – będzie fajnie. I jest rzeczywiście. Zabawę mamy przednią widząc akrobacje, jakie robi przed nami kierowca autobusu na krętej drodze o szerokości nieprzekraczającej 4m.
Stegastein
Większość osób (w tym wycieczki autokarowe) dojeżdża tylko do Stegastein – punktu widokowego 650m nad fiordem Aurlandsfjord. Urokiem miejsca jest konstrukcja samej platformy – wystający ze skały, trzydziestometrowy pomost kończy się szybą przez którą widać dachy domów znajdujących się niemalże na wysokości wody. Uprzedzamy – o miejsce w pierwszym rzędzie nie jest łatwo w środku dnia – na parkingu stoją jeszcze dwa autokary ;-)
Aurlandsfjellet
W górę jednak mało kto jedzie. Turyści pakowani są do autobusów, dzieci na tylne siedzenia i w dół – przez tunel. Takie skróty to jednak nie zabawa. Asia wrzuca trójkę i powoli wspinamy się wyżej.
Widoki z początku są wręcz typowe – w tle szczyty fiordów, chmury i zielona trawa między drzewami. Tu i ówdzie spotkać można owce czy jakiś mały domek letniskowy.
Urok trasy zaczyna się za ostatnim zakrętem, mniej więcej na wysokości 1200m. Trawa nagle ustępuje miejsca skałom i kamieniom, a cała sceneria przybiera wszystkie odcienie szarości. Błękitne niebo też zginęło gdzieś za ostatnim skrętem i teraz okryło się groźnie ponurym płaszczem pozbawionym barw. I tylko skromne kępy porostów próbują zaznaczyć, że z zimą można walczyć.
Wraz z kolejnymi metrami droga przybiera coraz bardziej szorstkiego charakteru. Pojawia się pierwszy śnieg, a temperatura spada do 8’C. Tu i ówdzie stoją zaparkowane pojedyncze samochody, których właściciele pewnie zdobywają pobliskie szczyty. Pewnie, bo w promieniu kilometra nie widać żywej duszy.
Poza wąskim pasem asfaltu i słupami wysokiego napięcia nie ma tu za wiele śladów ludzkości. Jakaś budka-schronisko i porzucona przy jeziorze łódka. I dalej długo, długo nic. Decydujemy się zatrzymać na chwilę i wdrapać na pobliski szczyt. Ot 5 minut szybkiego spaceru, by z góry rzucić okiem na dolinę.
Przy szczycie Flotane (przy parkingu jest całkowicie samo-wystarczająca toaleta czerpiąca energię z paneli słonecznych) zatrzymujemy się popatrzeć ostatni raz na surowy krajobraz. Stąd droga zaczyna schodzić w dół.
Do Lærdal docieramy po około 30 minutach. Tu w nawigację wbijamy Loen i lodowce!
Czy droga jest otwarta?
Opisywana trasa jest zamykana na zimę i otwierana późną wiosną. Zanim się wybierzecie – sprawdźcie jej status na www.nasjonaleturistveger.no
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
2 komentarze
Piękne zdjęcia! A ostatnie to już w ogóle mega!
Mega zdjęcia, mega trasa! Od dziś jedno z mych podróżniczych marzeń :)