Golden Road i Trollstigen – niesamowita droga Norwegii
Gdy Asia wrzuca kierunkowskaz na skrzyżowaniu dróg 15 i 63 nie wiemy, czego się spodziewać. Wiemy tyle, co przekazywały przewodniki i relacje: Och… i Ach… Dojeżdżamy do rozdroża, skręt w lewo i… Zaczynamy przejażdżkę po trasie, o której mówi się, że jest to najpiękniejsza droga widokowa w Norwegii (albo w Europie). 104 kilometry fantastycznych widoków, różnorodnych krajobrazów i serpentyn – oto Golden Road of Norway (Rv63).
Droga zaczyna się w Langevatn i przez Gerianger oraz Trollstigen (Drabina lub Droga Troli) wiedzie do Strynefjellet. Na trasie znajduje się kilka punktów widokowych, przy których po prostu trzeba się zatrzymać. My postój dłuższy zrobiliśmy w Geirangerze (wpis Geiranger – Skagefla), gdyż urok tego fiordu po prostu nie pozwala na minięcie go „od tak”.
A więc proszę o zapięcie pasów i jedziemy razem.
Dalsnibba
Fasolka na 1500m
Dalsnibba to nasz pierwszy przystanek – daleko nie zajechaliśmy, bo tylko 7km od skrzyżowania. Tu czeka na nas szlaban i bramka z opłatami. Droga na szczyt to własność prywatna, a przyjemność przejażdżki to cena 100 koron. Czy warto? Oj tak! Po około 10 minutach i solidnie opróżnionym baku wyjeżdżamy na wysokość 1500m, skąd rozpościera się niesamowity widok na dolinę i Fiord Geiranger.
Zbudowanie tego pięciokilometrowego odcinka drogi trwało 17 lat. Premiera i spektakularne otwarcie (18 lipca 1948), choć opóźnione o 10 lat przez II Wojnę Światową, dało okolicy nową atrakcję. Na szczyt, na którym beztrosko będziemy gotować obiad, rocznie wjeżdża 200 000 osób.
Tak się złożyło, że jesteśmy już bez jedzenia ładnych parę godzin, więc bez skrępowania i z pełną determinacją rozkładamy przy platformie widokowej campigaz, garnek i ratunkowy zestaw prowiantu (zaszyta na dnie torby fasolka i salami). Na szczęście jest bezwietrzna pogoda, co zdecydowanie ułatwia pichcenie. Po 15tu minutach, z pełnym brzuchem, można zacząć podziwiać widoki.
Flydalsjuvet
Drugim przy Geirangerze punktem widokowym jest Flydalsjuvet, skąd pochodzi większość zdjęć „pocztówek” promujących okolicę. Flydalsjuvet to półka skala wisząca nad doliną – pozbawiona jakichkolwiek zabezpieczeń i z pięknym lub przerażającym widokiem. Na moje szczęście (bo Asia pewnie by na tą półkę weszła) na parkingu przy samym punkcie nie było miejsca – zadowolić się musieliśmy widokiem z oddali, zza barierki. Uffff…..
Geiranger Fiord
Geiranger to mała miejscowość turystyczna, do której codziennie zawijają wycieczkowce przewyższające kilkukrotnie okoliczną zabudowę. Powód jest tylko jeden – Geirangerfjord to oficjalnie najpiękniejszy z norweskich fiordów. Kropka.
Coś więcej? Niech będzie: jest tu kilka majestatycznych wodospadów (w tym słynne Siedem Sióstr – rejs statkiem i Storseterfossen – 2km od centrum miasta do „wodospadu od tyłu”), dwa przydrożne punkty widokowe, stara farma na klifie (do której się wdrapaliśmy – w tym wpisie relacja z wyprawy na Skagefla), druga farma na klifie. A sam fiord to długa, wąska i kręta litera „S”.
Ach… i jest jeszcze jedno – nie wiadomo kiedy okoliczne miasteczka nawiedzi tsunami wywołane obsunięciem góry. Ot – piękno z dreszczykiem śmiertelnej emocji. Czego chcieć więcej od natury?
Ørnesvingen – Eagle Road
Ørnesvingen to droga, która w 1955 dała Geirangerowi całoroczne połączenie samochodowe ze światem. 11 ostrych zakrętów, zwieńczone punktem widokowym i platformą sprawdza kierowców i samochody.
Rada – jeśli w Norwegii Wasze auto pokazuje, że możecie przejechać na baku 100km, to zatankujcie teraz. Z kilkoma zakrętami z setki błyskawicznie zrobi się pięćdziesiąt. A stacji benzynowych za wiele na trasie nie ma. W niedziele lub w nocy mało które są otwarte.
Eidsdal
Jak to w Norwegii bywa – nie wszędzie są mosty i czasem trzeba skorzystać z promów. W Eidsdal zaokrętowanie przebiega wyjątkowo szybko – już po 10 minutach przecinamy fiord. Z górnego pokładu roztacza się wspaniały widok. Tylko te burzowe chmury wiszące nad Vadal, celem naszej przeprawy, nie wróżą niczego dobrego.
Dolina Valldalen i kanion Gudbrandsjuvet
Punkt widokowy Gudbrandsjuvet omijamy beznamiętnie. Po prostu – gdy do niego docieramy przez okolicę przechodzi istne urwanie chmury. W taką pogodę nawet my nie jesteśmy skorzy wychodzić z auta. Pozostaje nam tylko odesłać Was do galerii na nasjonalturistveger.no i życzyć więcej szczęścia do pogody.
Kawałek dalej, w górze doliny Valldalen pogoda zaczyna się robić bardziej sprzyjająca. Zza chmur wyłaniają się pierwsze szczyty, a mgła ustępuje pod naporem wiatru. Wraz z kolejnymi kilometrami krajobraz staje się coraz bardziej surowy. Szczyty stają się jakby wyższe i bardziej groźne, a roślinność kurczy się przytłoczona rozmiarem skał. Wraz z pierwszymi promieniami słońca zapala się w nas iskierka optymizmu. Może jednak nie mamy dziś takiego pecha do norweskiej aury?
Trollstigen – Droga Troli
695 metry n.p.m. to wysokość na jakiej zaczyna się Droga Troli. Jadąc z południa docieramy do małego, minimalistycznego punktu informacji turystycznej ze sporym parkingiem, sklepem i kawiarnią. Za nim zaczyna się przepaść dookoła której zbudowano słynną drogę. 11 ostrych zakrętów, kamienny most nad wodospadem Stigfossen i 10% nachylenia. Nie brzmi to wcale strasznie, do momentu, gdy zza kolana drogi nie wyłoni się nam pierwszy autobus. A szerokości asfaltu jest jakby trochę za mało.
Trollstigen przecięta jest starym, pieszym szlakiem handlowym po którym można się wspiąć z niżej dolinie Isterdalen. Nad drogą i przepaścią zawieszono platformę widokową, skąd można podziwiać zygzaki i panoramę.
Jeśli macie trochę więcej czasu, zachęcam do wdrapania się szlakiem za platformą nieco wyżej. Wchodząc kawałek po kamiennych schodach 150m wyżej znajdziecie się w najlepszym punkcie widokowym na całą okolicę. Patrząc na północ w kierunku Åndalsnes ukaże się Wam cała dolina Isterdalen z dwoma szczytami po lewej – Bispen (Biskup) i Kongen (Król) oraz po prawej – Storgrovfjellt (w wolnym tłumaczeniu – Duża Szorstka Góra). Za plecami natomiast będziecie mieli surową dolinę.
Ten krótki odcinek jest zamykany wraz z końcem września i otwierany dopiero w maju lub nawet w czerwcu – wszystko zależy od ilości śniegu leżącego na drodze.
W dół do Åndalsnes
Po pokonaniu jedenastego zakrętu znajdujemy się na dnie doliny. Od teraz droga robi się prosta i zdecydowanie mniej emocjonująca, a miejscami nawet nudna. Do Åndalsnes docieramy po około 20 minutach, a wisienką na torcie dzisiejszej podróży jest niesamowite, burzowe niebo, które rozświetla chylące się ku morzu słońce.
Tak kończy się nasza przejażdżka Złotą Drogą Norwegii. W złotych kolorach nieba, z chmurami równie dramatycznymi, jak pokonana trasa. Czy natura mogła zakończyć bardziej dobitnie ten dzień? Raczej nie.
Teraz musimy poszukać jakiegoś parkingu na biwak i nocleg. Następny dzień – Alesund.
Źródło mapy: www.nasjonaleturistveger.no
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
3 komentarze
Piękne zdjęcia :) A zastanawiałam się, czy może być coś piękniejszego i bardziej północnego niż szkockie Highlands… Czeka mnie wizyta w Norwegii i w Islandii.. Potem będę się mogła zastanawiać, gdzie najpiękniej :)
My właśnie szkockie wybrzeże chcemy odwiedzić z butami trekkingowymi, aparatem i dobrą peleryną (i namiotem) :)) A Islandia – next stop please :)
Jaki jest łączny przybliżony koszt przejechania drogi? 100 NOK na bramkach i ~110NOK za prom, czy coś jeszcze?