Spacerem przez stary Rzym
Będąc w Rzymie nie można zrobić jednej rzeczy. Choćbyśmy krążyli, kluczyli z dokładną mapą, usilnie starali. Nie da się. Nie ominiemy koloseum, Forum Romanum, Schodów Hiszpański. Na Piazza Navona prędzej czy później trafimy i tak. I nie jest to przypadek. Wieczne miasto celowo tak zaprojektowano, by jego główne atrakcje jak magnes ściągały arteriami tłumy. Dziś, wczoraj, czy dwa tysiące lat temu tłum przybywał pod te same mury i łuki, polerując te same kamienie bruku. Można walczyć z Rzymem lub mu ulec chwytając dłoń starego urbanisty. Nie wiedząc kiedy sami przejdziemy przez szlak historii, triumfu i przepychu.
Stawiając pierwsze kroki na wzgórzu Awentyn nie mamy żadnego planu. Wiemy, co chcemy zobaczyć, a z historią, topologią i ciekawostkami zapoznaliśmy się wcześniej – ot, by wiedzieć, co gdzie i dlaczego. Tak ogólnie. Tak, jak można ogarnąć pamięcią przeszło 2000 lat historii Europy, sztuki i kultury. I umieścić to w głowie, na mapie i odkryć w kilka dni. Zmierzyć się z kartami podręczników ze szkoły na żywo. Ekscytujące? Chodźmy więc, bo tu nawet kamienie nie stoją w miejscu.
Przez Piazza Navona
„Najpiękniejszy plac świata”
Odchodzimy w prawo od Tybru, w pierwszą, ciekawszą uliczkę, by przywitać Giordana Bruno, który smutno przygląda się kolorowym straganom na Campo di Fiori. Królują tu cukinie, figi, pomidory, setki serów i wszystko inne, co znajdzie się wieczorem na stole. Kiedyś na egzekucje, dziś przychodzi się tu na codzienne i obiadowe zakupy. Lub po prostu zjeść. Skręcamy za rogiem w lewo. Potem skręcamy w prawo.
Pod Fontanną Czterech Rzek
Nilu, Dunaju, Rio de la plata i Gangesu
Jeśli nie macie tego szczęścia, by na Piazza Navona trafić w słoneczny dzień, a zastała Was szaruga i deszcz, schronienia poszukajcie w Tre Scalini (numer 30). Ciemne, czekoladowe tartufo z filiżanką kawy poprawią nastrój największemu smutasowi. Burza przeszła dla nas wyjątkowo szybko i przyjemnie.
Na Piazza Navona wychodzimy od południowej strony. Stąd widać najlepiej przestrzeń zamkniętą z czterech stron wysokimi kamienicami i kościołem św. Agnieszki oraz ustawione w jednej linii trzy fontanny, z tą jedną z najwspanialszych – Fontanną Czterech Rzek zwieńczoną obeliskiem. Tu życie tętni zawsze, pełno jest podobnych nam turystów, pełno mieszkańców, artystów i gołębi. Jedni stają przed fasadą kościoła, by podziwiać kunszt Borrominiego. Inni dłuższy postój robią, by zachwycić się czterema rzekami Berniniego. A ktoś po prostu przegląda obrazy tutejszych artystów, by zabrać do domu bardziej wyszukaną pamiątkę.
Skręcamy na końcu w prawo, zostawiając Neptuna za sobą. Tym razem bardzo celowo i świadomie. Kawałek prosto, przez Via delle Coppelle, potem w lewo. Gdzieś tu za rogiem sprzedają jedne z najlepszych lodów w Rzymie. I to w kilkudziesięciu smakach, w szykownej i stylowej lodziarni z poprzedniej epoki. Oj ciężki wybór, bardzo ciężki.
Giolitti (Via degli Uffici del Vicario) sprzedaje lody od 1900 roku. Wystrój od tamtej pory zmienił się niewiele. Smak – na prawdę godne uwagi lody.
Panteon
Pomimo tego, iż dach Panteonu przetopiono na baldachim stojący w Bazylice św. Piotra i armaty, a budowlę wielokrotnie przebudowywano i „upiększano”, to zachowuje ona swój pierwotnie imponujący charakter. 43m średnicy, 43m wysokości, otwór w sklepieniu 9m, brak widocznych łuków kopuły – majstersztyk inżynierii, który przetrwałe niemalże dwa tysiąclecia. Tu też można zatrzymać się i popatrzeć na grób Rafeala – prosty sarkofag za szybą.
Wychodząc z Panteonu trzeba przyzwyczaić oczy do światła. Gdy słońce przestaje nas oślepiać robimy jeszcze rundkę dokoła fantoanny i przechodzimy za budynek Panteonu i Plac Minerwa z chyba najciekawszym obeliskiem Rzymu. Wesoły słoń w takim miejscu to prawdziwa niespodzianka. Wbrew naszym pierwszym skojarzeniom to nie pamiątka czy przestroga przed słoniami Hannibala, lecz symboliczna aluzja mówiąca, że siła powinna wspierać wiedzę.
Włóczymy się dalej wybierając coraz to węższe uliczki, by schować się przed palącym słońcem. To w lewo, to w prawo. Co rusz trafiamy na mniejsze placyki. Piazza di San Macuto, półokrągły Piazza di Sant’ Ignazio, oba nie większe od blokowego podwórka i oba zapchane autami. Idziemy dalej. Zwężająca się uliczka nagle otwiera się przed nami tym razem sporym piazza z imponującą kolumną na środku. Spojrzenie na mapę – stoimy właśnie przed niemal 30 metrową kolumną Marka Aureliusza, na… Piazza Colonna. Dookoła nas zaroiło się od garniturów i żandarmerii, chyba w okolicy zapadają często decyzje wagi państwowej. Nic tu po nas.
Do Fontanny di Trevi
Przecinamy Via del Corso, trochę ciasną, lecz główną arterię Rzymu. Po prawej w oddali zamyka ją Pomnik Narodu, czy jak wolą mieszkańcy – tort. Po lewej, jakieś 1,5km w linii idealnie prostej – Piazza del Popolo. My tym razem idziemy prosto, pod Fontannę di Trevi. Tu wraz z każdym krokiem robi się ciaśniej. Mimo, że Via del Marutte do wąskich nie należy, to jej przepustowość jest mocno nadwyrężona. By dojść pod barokową fontannę trzeba się poprzepychać.
Gdy docieramy zastajemy morze ludzi otaczające fontannę. I nie wiemy, czy ciekawszy spektakl rozgrywa się na otaczających basen schodach, czy dookoła białego Okeanosa. Tu panuje wieczny gwar przez który przedzierają się piskliwe gwizdki żandarmów, pilnujących, by do fontanny nikt nie wchodził lub, co jest przestępstwem chyba większym, nie wyciągał z niej monet.
Stojąc chwilę jesteśmy więc świadkami kolejno: oświadczyn, zatrzymania turysty, tysiąca dialogów, kilkunastu gwizdnięć i prób namówienia na podejrzane zdjęcia. A to wszystko w akompaniamencie 55tys litrów wody przelewanych w każdej minucie.
Gelato di San Crispino (Via della Panetteri) to mała lodziarnia dwie uliczki od Fontanny di Trevi. W lokalu chwalą się licznymi nagrodami, ocenami i recenzjami z całego świata. Dla nas ta lodziarnia zamyka podium włoskich lodów.
Dla romantyków tłum jest smutnym otrzeźwieniem. Jeśli zapragniecie kąpieli w samotności, inspirując się upojną, czarnobiałą sceną, w której Anita Ekberg w sukni, zamoczona po kolana woła „Marcello”, to przyjdzie Wam tylko obejść się ze smakiem. Tu nawet o 2 w nocy jest po prostu ciasno. Może w grudniu romantycy mogą liczyć na więcej szczęścia.
Co ciekawe, dziennie do fontanny wrzucane jest ponad €3000 w monetach, a jeśli też zdecydujecie się na inwestycję i wsparcie zabytków, to warto wiedzieć, jak je poczynić.
Jedna moneta – Chcę tu wrócić
Dwie monety – liczę na romans
Trzy monety – to już prośba o ślub
Koloseum, Forum i Pomnik Narodu
Na cały ten kompleks poświęcamy przeszło pół dnia. Obejście Palatynatu, wdrapanie się na szczyt tortu, czy obejście koloseum to wyzwanie wymagające niemałego wysiłku, zwłaszcza, gdy w cieniu jest ponad 30 stopni. Opisu historii, legend i przypowieści tu nie zamieszczamy – od tego są przewodniki.
Czego w przewodnikach nie znaleźliśmy, to kilka cennych uwag na temat zwiedzania:
- Bilety można kupić online, wcześniej – warto to zrobić. Jeśli jednak nie udało się Wam ich zarezerwować, to polecamy kasę przy Forum Romanum, tą z boku, przy Via di San Gregorio, większość tędy wychodzi i kolejki czasem nie ma wcale. Do koloseum i forum obowiązuje jeden bilet, można wejść do forum lub po prostu pójść od razu do koloseum.
- Druga cenna rada – na terenie forum audioguide to wyrzucone pieniądze i sporo frustracji, gdyż oznaczenia obiektów pozostawiają wiele do życzenia. Po prostu nie wiadomo gdzie iść, na co patrzeć. Zwykła mapka i przewodnik będą o niebo lepszym rozwiązaniem.
- Do forum weźcie wodę. Nie kupicie jej tu prędko. Kapelusz też się przyda, bo na cały terenie cienia jest niewiele. Całe zwiedzanie obiektu najlepiej zaplanować we wczesnych lub późnych godzinach.
Resztę niech opowiedzą zdjęcia.
Forum
Piazza del Popolo i Schody Hiszpańskie
Na piazza docieramy dwukrotnie. Raz w deszczu, po zwiedzaniu Watykanu, drugi raz późnym wieczorem, całkowicie przypadkiem. Za każdym razem nie możemy sobie odmówić spaceru wzdłuż parku Villa Borghese, skąd roztacza się fantastyczny widok na dachy Rzymu. Mijamy więc posiadłość Medyceuszy i docieramy pod najsłynniejsze na świecie schody – Schody Hiszpańskie.
Pomiędzy pocztówkami
Ilość miejsc, przy których można się zatrzymać, które przyciągają wzrok, intrygują lub zmuszają do spojrzenia w przewodnik w Rzymie jest przytłaczająca. Można przejść dwa razy tą samą ulicą i dwa razy znaleźć coś nowego. Jeśli dla kogoś te ulice są codziennością, to szczerze zazdroszczę lub współczuję. Poniżej jeszcze klika zdjęć z różnych miejsc, które udało się zidentyfikować – opisałem.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.