Trogir, Split i Makarska Riviera, czyli co zobaczyć warto w Dalmacji
Wybrzeże centralnej Chorwacji to najciekawszy fragment dla amatorów zwiedzania. Zaskoczy nas tu eklektyczne starcie starożytnego Rzymu z jugosłowiańskimi reliktami minionej chwały. A wszystko w akompaniamencie 100km zapierającej dech w piersiach trasy wzdłuż morza.
Primosten – ruiny hotelu
Pierwszy przystanek
W drodze do Trogiru zatrzymujemy się za miejscowością Primosten, przy ruinie jugosłowiańskiego hotelu. Nie wiedzieć czemu i co nas ku temu podkusiło, wchodzimy na niszczejącą ruinę, która pewnie 25 lat temu przyciągała mniejszych lub większy partyjniaków lub watażków. Niegdyś musiało być tu pięknie. Dziś – straszą tu pobite butelki i obkute z kafli betonowe ściany. Co było cenne – minęło. Reszta czeka na buldożery lub wizjonera wskrzeszającego martwe ruiny.
Amatorom opuszczonych hoteli chorwackich polecam zatrzymać się za Dubrownikiem w Zatoce Umarłych Hoteli. Trzy kompleksy hotelowe zbudowane dla możnych i dygnitarzy są wyśmienitym miejscem na zdjęcia i spędzenie dnia w nietypowych okolicznościach architektury.
Widok na Primosten
Ponoć ta wieża niegdyś strzegąca wejścia do małego portu jest dziś jednym z najbezpieczniejszych hoteli. Sądząc po wielkości okien (z widokiem na morze) może być to prawda.
Trogir
Drugi przystanek
Szczęście nam sprzyja – udaje nam się bez problemu znaleźć miejsce parkingowe pod supermarketem na przeciwko wejścia na starówkę Trogiru. Zaopatrzeni w wodę (a nie-kierowcy w zimne piwko) i nie patrząc na 30oC upał ruszamy w miasto.
Trogir to pięknie zachowane średniowieczne miasteczko położone na wyspie i otoczone wysokimi murami warownymi. Kusi labiryntem chaotycznych uliczek, przez które przedostać się można na prawdziwie śródziemnomorską promenadę z jachtami. Pośród murów i kamiennych domów czuć wpływy weneckiej architektury. Cała starówka wraz z katedrą są wpisane na listę dziedzictwa Unesco. Świetne miejsce na dwugodzinny spacer.
Na wieży katedry Św. Lovro
Split
Trzeci przystanek
Jeśli przyjechaliśmy do Splitu tylko na jeden dzień autem, to miejsca parkingowego warto poszukać na jednej z uliczek przy Parku Suma Marjan. Miejsca parkingowe nawet w cieniu i bez opłat.
Nie dajmy się zwieść przewodnikom – Split to drugie co do wielkości miasto w Chorwacji i ogromny ośrodek przemysłowy. Przywita nas cały swoim industrialnym bagażem brzydoty i blokowisk, więc wkraczać w obręby miast trzeba z zamkniętymi oczami, bo im bliżej starówki – tym bardziej zakochujemy się w stolicy Dalmacji.
Swoją sławę miasto zawdzięcza pałacowi Dioklecjana – niegdyś fantastycznej posiadłości władcy Rzymu, którą wieki, wojny i potrzeby ludzkie zamieniły w zamknięte, potężne miejskie siedlisko. Tu olejne pokolenia budowały kolejne piętra domów czerpiąc z solidnych fundamentów rzymskiej architektury. W mijanych uliczkach co rusz napotkać można fragmenty pałacu pamiętające III w.n.e. do których doklejano cegłę, cement czy żelbeton.
Cały kompleks Pałacu Dioklecjana to fantastyczna mieszanina przejść, zaułków i zygzaków. Raz chodzimy w słońcu, raz w cieniu, a kiedy indziej w chłodzie pod ziemią (Brama Brązowa), by po chwili trafić na przestronny i elegancki plac.
Przed Złotą bramą zawsze sporo się dzieje. Przemykający przybysze, pobierający myto rzymianie i restauratorzy z tragarzami. Jak to przy bramie do wielkiego miasta powinno być.
Konoba MATONI zasługuje z pewnością na uwagę smakoszy. Pyszne dania, zwłaszcza ryba i dobre, lokalne wino. Kameralnie i przytulnie, z charakterem. Restauracja na uboczu, więc i ceny proporcjonalne do jakości, turystów też brak.
W Splice zabawiliśmy długo, więc łapie nas zmrok i spanie w aucie.
Makarska Riwiera
Wzdłuż wybrzeża
Przystanek czwarty
Dojeżdżamy do delty Neretwy, ogromnego obszaru pokrytego sadami i uprawami. To ostatni dzwonek, by przed Dubrownikiem zaopatrzyć się u przydrożnych sklepikarzy w Rakiję. Jeszcze lepiej jest zamienić z nimi kilka słów – i przyjemniej i cena lepsza a i podegustować można. Tylko nie zdziwcie się, gdy po dobiciu targu jegomość da nura w krzaki – handlować oficjalnie trunkami nie można, więc cenny towar pochowany musi być tu i ówdzie.
Cała trasa od miejscowości Zaborić (Žaborić) do Stonu ze zwiedzaniem Trogiru, Splitu i kilku miejsc przydrożnych zajęła nam niecałe dwa dni. Celowo pominęliśmy Makarską, gdyż jest to typowo turystyczny, nowy kurort z wywindowanymi cenami.
Na Split wypada poświęcić jeszcze parę godzin więcej, by odwiedzić położony obok Solin (Salona) – ruiny rzymskiej osady i skansen. Nam zabrakło na to czasu, ale chętnie posłuchamy opowieści o tym miejscu.
Na koniec wpisu coś, co było na początku trasy, czyli kemping w Zaboriciu, za Szybenikiem – tu na słowa uznania zasługuje Kamp Jasenovo (link), za absolutnie przemiłą obsługę i stałych bywalców oraz kameralny klimat.
P.S. Szybenik to miejsce, gdzie pewnie wypadało zacząć ten wpis, jednak jest to absolutnie nudne miasteczko, więc i czytelnikom oszczędzamy cierpień.
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.
2 komentarze
Piękne zdjęcia! Chorwacja to bardzo malowniczy kraj!
Co do Splitu to zgadzam się, że potrafi zniechęcić blokowiskami, ale warto przymknąć oczy i dojechać do Pałacu- zupełnie inny świat! Natomiast Szybenik był dla nas bardzo przyjazny, bez turystów i zrobił dobre wrażenie. No i to słońce!- pod koniec września 30 stopni :-)