W 3 tygodnie udało nam się zwiedzić większość zaplanowanych miejsc i kilka nowych. Coś trzeba było ominąć, by nadgonić, gdzieś trzeba było się zatrzymać, by zwolnić. Odwiedziliśmy miejsca już znane, jak choćby Dolina Loary czy Paryż, by poznać je lepiej i wrócić pamięcią do przyjemnych chwil czy smaków. Większość trasy była jednak dla nas odkrywaniem nowego. Kilka miejsc nas urzekło
Opuszczając Barcelonę udaliśmy się w dwa małe miasteczka położone na północ od Girony. Besalu to mała mieścina w całości zachowująca średniowieczny charakter. Odwiedzających wita długi, wysoki, kamienny most, po którym zanurzamy się w małą plątaninę wąskich uliczek poprzecinanych wiszącymi flagami i jarmarcznymi wystawami sklepów. Miasteczko jest świetnym miejscem na trwający godzinę lub dwie postój lub wypad za miasto.
Czy Barcelona zasługuje na cały rozdmuchany dziś splendor i oklaski przerywane ochami i achami? Miliony turystów próbujące w upalne, sierpniowe popołudnie przepchnąć się w pocie przez Ramble, czy zgubiwszy się w plątaninie Bari Gothic wąchając smrody miasta, zadają sobie właśnie to pytanie.
Na czwartkowy spacer zaplanowaliśmy wszystko co najlepsze (i to, co można pokazać w jeden dzień osobie będącej pierwszy raz w stolicy Katalonii).
Ten dzień rozpoczęliśmy od mozolnej wspinaczki na Montjuick. Pierwszym punktem na trasie było Las Arenas przy placu Espanya – niegdyś corrida, dziś, chyba głównie na przekór Hiszpanii, centrum handlowe i punkt widokowy. Po ostatniej walce z bykami z 2011 nie ma dziś w każdym bądź razie żadnego śladu. Z Espanya’i udaliśmy się pod górę, w kierunku fontanny i muzeum MNAC (Narodowe
Poranek rozpoczęliśmy od wspinaczki na wzgórze Tibidabo, pod którym de facto nocowaliśmy. Szlak na szczyt obfituje w przepiękne widoki na położone poniżej miasto. Wieńczący górę kościół Sagrat Cor i przycupnięte pod nim jedno z najstarszych wesołych miasteczek, mile zachęcają do dalszego zwiedzania Barcelony. Nieco poniżej Sagrat Cor znajduje się pokaźna wieża telewizyjna, o którą co rusz zahaczają przelewające się przez
Zwiedzanie Barcelony rozpoczęliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy. Nie potrafiliśmy doczekać się zmiany krajobrazu rozciągającego się między krainą basków a Barceloną, który to próbował wtrącić nas w stan depresyjny. Szczęśliwi dotarliśmy do granic miasta Barcelony po uprzednim noclegu na dziko – w samochodzie, w okolicach hiszpańskiego odpowiednika południka Greenwitch. Tym razem oddaliśmy się w ręce Marka Pernala, byłego konsula RP w Barcelonie.
Stiges – miasto uciech i zabaw. Upodobane przez narybek barceloński przeobraziło się w mekkę fiest i spotkań wieczorową/nocną porą. Przyklejono mu łatkę stolicy turystyki gejowskiej, choć nie widać tego wcale. Nawet jeśli trafisz tu w okresie, w którym nie zostały zaplanowane huczne fajerwerków pokazy, czy też pochody zmierzające oflagowanymi ulicami miasta na plażę, pod kościół lub ostatecznie do knajpek, to i