Podróż przez węgierskie równiny staje się szybko monotonią. Dookoła nas rozciągają się same pola, niezmącone nawet jednym drzewem. Żółte, zielone, żółte, brązowe. Urozmaiceniem przez jakiś czas mogą być zawieszone w oddali chmury, ale i one wprawiają szybko w znużenie. Kolejne pole po horyzont. I znów, a kilometry ubywają dziwnie wolno. Kolejne pole. W oddali wyrasta drogowskaz, zbliża się mozolnie. Można dostrzec pierwsze białe