Jajce i Vrbas, czyli wodospad, uczta i kanion
Do miejscowości Jajce docieramy po zmroku, zbyt późno na zwiedzanie. Pozwalamy sobie tylko na rzut oka na wodospad, by upewnić się, że warto tu zajrzeć z rana. Zwiedzanie i podziwianie widoków, zamku i zakamarków będzie jutro. A po Jajcach czeka nas droga przez wspaniały kanion Vrbas i uczta. Bośnia i Hercegowina to odkrycie tej wyprawy!
Kemping opuszczamy z samego rana (bardzo porządny, ceny 5 Euro / osoba, miejsce z prądem – 5 euro). Udajemy się w kierunku centrum i starego miasta.
Zwiedzanie zaczynamy od wdrapania się pod średniowieczny zamek – niegdyś siedziba królów bośniackich. O wczesnej porze (8:30) wszystko jest jeszcze uśpione, więc i o wejście do środka jest ciężko. Zostaje nam spacer starymi uliczkami dookoła grodu i fragmenty murów z fenomenalnym widokiem na dolinę rzeki Vrbas.
W centrum, przy starej bramie (Hafizadića česma) siadamy na chwilę na kawę, by posłuchać i popatrzeć na przechodzących ludzi. A potem ruszamy pod wodospad, główną atrakcję miasta (za wstęp trzeba zapłacić bodajże 3 euro). Pod wodospadem jest jak pod prysznicem – szybko mokniemy, ale zabawa jest przednia. Drabinka u stóp wodospadu pewnie kusi amatorów ekstremalnego morsowania. My… podziękujemy – prysznic wystarczy. Przy drodze M16 jest punkt widokowy, z którego na zdjęciu można złapać i wodospad i zamek. Szkoda, że o tym dowiedzieliśmy się po fakcie. (link do zdjęcia).
Jajce – Wodospad Pilvski
Odwiedzamy jeszcze stary młyn, dziś zamieniony na restaurację. Rozpalone palenisko, pstrągi w hodowlanym zbiorniku i nakryte obrusy restauracji kuszą by zostać dłużej na rybkę. Przed nami jednak długa droga do Zagrzebia, więc musimy ruszać dalej.
Nad jeziorem Pilvsko, na zachód od miasta warte obejrzenia są drewniane młyny (to po Mostarze drugi pocztówkowy widok z Bośni). Nam jednak jest to już mocno nie po drodze.
Kierujemy się na Banja Lukę jadąc wzdłuż kanionu rzeki Vrbas. Widoki są fantastyczne, a sama rzeka, miejscami rwąca, słynie z ekstremalnych spływów kajakowych. Nas zatrzymuje przydrożna knajpa Pastir, która jest w okolicy najlepszym miejscem na obiad (z Lonely Planet, restauracja jest przy centrum raftingowym, link do mapy). Definitywnie warto się tu zatrzymać, chociażby na małą przekąskę czy piwo przy rzece. Będąc bez śniadania w porze obiadowej decydujemy się na niemałą ucztę (cena za całość około 90zł).
Uštipci to mała, przypominająca pączki przekąska bałkańska. Ciasto smażone jest w oleju, podobnie jak pączki, jednak w przeciwieństwie do tych jest o wiele bardziej puszyste i delikatne. Tu podane zostały jako przystawka, na słono z ziołami w cieście. Do tego delikatne, lokalne sery. Pycha!
Leave A Comment
You must be logged in to post a comment.