Trzeci dzień naszego pobytu wypadł w Wielki Piątek – to w ten dzień świąt Maltańczycy wieczorem urządzają spektakularne procesje jednoczące całe wioski i miasteczka. Jest to też dzień ścisłego postu, dlatego w tradycyjnej piekarni nie dostaniemy nawet małego ciasteczka. Próba kupienie jednego, małego jabłecznika zakończyła się szczerym uśmiechem sprzedawcy i ciepłym, troskliwym zwrotem „No sweets today”.
Trzeci dzień naszego pobytu wypadł w Wielki Piątek – to w ten dzień świąt Maltańczycy wieczorem urządzają spektakularne procesje jednoczące całe wioski i miasteczka. Jest to też dzień ścisłego postu, dlatego w tradycyjnej piekarni nie dostaniemy nawet małego ciasteczka. Próba kupienie jednego, małego jabłecznika zakończyła się szczerym uśmiechem sprzedawcy i ciepłym, troskliwym zwrotem „No sweets today”.
Dzień drugi. Nie lada wyzwanie, ponieważ jak zawsze chcieliśmy zobaczyć dużo, wręcz za dużo jak na jeden dzień. Ambitnie wstaliśmy z pierwszymi dźwiękami znienawidzonego budzika, zjedliśmy śniadanie mistrzów na balkonie z widokiem na uroczy placyk na tle ściętych dachów zabudowań Bormly (Cospicuy) i ruszyliśmy w kierunku Hypogeum.
Wielkanocna przerwa to świetny moment na mały skok w bok. Jeden dzień ustawowego wolnego zachęcił nas do kolejnej podróży i odkrycia nowej kultury oraz miejsc. Z populacją mniejszą od Wrocławia, zagorzałym oddaniem wierze katolickiej oraz ciepłym, śródziemnomorskim klimatem Malta wydała nam się kuszącym kierunkiem. To jedno z najmniejszych państw w Europie i jedna z najciekawszych kultur europejskich, której owiane tajemnicą i zagadkami początki sięgają
Do Londynu wybraliśmy się na kilka dni w styczniu. Chciałoby się dłużej, ale ceny jednak stolica Wielkiej Brytanii ma zabójcze. Jeśli chodzi o hotele, bo reszta – jest nawet znośna.
Podróżowanie z namiotem przez Francję należy do przyjemnych. Campingów jest naprawdę pod dostatkiem i prawie zawsze są na nich wolne miejsca. My campingi znajdowaliśmy albo za pomocą nawigacji (Sygic na telefon/tablet ma dobrą bazę) albo przypadkiem kierując się po drogowskazach. Francja – pola kempingowe to wpis, który zaoszczędzić może sporo trudów i czasu.
W 3 tygodnie udało nam się zwiedzić większość zaplanowanych miejsc i kilka nowych. Coś trzeba było ominąć, by nadgonić, gdzieś trzeba było się zatrzymać, by zwolnić. Odwiedziliśmy miejsca już znane, jak choćby Dolina Loary czy Paryż, by poznać je lepiej i wrócić pamięcią do przyjemnych chwil czy smaków. Większość trasy była jednak dla nas odkrywaniem nowego. Kilka miejsc nas urzekło
Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. I tak nasza wyprawa przez Francję i skromną część Hiszpanii dobiegła końca. Wystartowaliśmy z Francuskich Alp, zahaczając na chwilę tylko o Genewę celem podrzucenia kuzyna. Genewa nie zatrzymała nas też na dłużej – chyba nie miała czym, dlatego zdecydowaliśmy o szybkim opuszczeniu Szwajcarii i wbiciu w nawigację celu „Wrocław”. Francuska Jura, Niemcy i kawałek