Rozbudzają wyobraźnię fantazyjnymi kształtami. Zachęcają i kuszą labiryntami zbudowanymi z wysokich piaskowców. Ze szczytów roztaczają wspaniałe widoki, a spomiędzy szczelin straszą grozą i tajemnicami. Skalne miasta to wspaniałe miejsca na aktywny dzień czy długi spacer na łonie natury. Część z nich jest wymagająca ze względu na strome i długie podejścia. Inne pozwalają na rodzinną przechadzkę z dziećmi lub nawet wyjście
Klamka zapadła – wybieramy się w podróż do Norwegii. Pomysł jest wspaniały i wszyscy ochoczo przebierają nogami na myśl o fiordach, pięknych widokach, łosiach, łososiach… i o tym, jak się za planowanie takiej podróży zabrać. Bo Norwegia to nie kurort, gdzie na każdym rogu znajduje się knajpa, a do głównych atrakcji dowiozą nas busem. Oj nie. Wyprawa do Norwegii to kawał
Urokiem i zarazem fatum wschodów słońca w górach jest to, że nigdy do końca nie wiadomo, co zastaniemy o świcie. Zachód słońca jest do przewidzenia – idąc w górę, możemy przewidzieć zmiany pogody czy pozycję słońca. Wschód natomiast, nawet z dokładną prognozą, często okazuje się niespodzianką. Przykrą lub miłą. Tym razem szczęście mi dopisało, bo sobotni poranek na najwyższym szczycie
Alberobello dostało szansę, ale nie udało się. Nie uwiodło nas. Pomimo romantycznej nuty małych domków, na przekór wąskim uliczkom, na złość niepowtarzalności. Nie rozkochało, nie zawróciło w głowie i nie zostawiło tęsknego „jeszcze tu wrócę” w zakamarkach wakacyjnej pamięci. Po prostu czegoś zabrakło, coś zginęło lub jeszcze się nie znalazło. I nie chodzi tu o stożkowe dachy trulli, białe ściany
Do małego portu zawijali kupcy z Wenecji i Genui, handel kwitł, a Trani wyrastało na lokalną potęgę. Wino, ryby, figi, oliwki i oliwa zmieniały swoich właścicieli. Po bujnym rozkwicie przypadającym na średniowiecze przyszła stagnacja. Ktoś wcisnął pauzę, na górze pozmieniały się priorytety, a w Trani czas się jakby zatrzymał.
Na Gargano przyjeżdżamy wygłodniali. Zarówno nasz brzuch jak i nieodparta, rzadka żądza posiedzenia na uroczej plaży zdominowały te dwa krótkie dni. Oczywiście na plażę z pustym żołądkiem ni jak iść, więc pierwszy postój to Vieste i fantastyczna restauracja.
Niby nic tu nie ma. W niedzielę miasteczka świecą pustkami, a mieszkańcy pozamykali się w domach. Za firankami i drzwiami kryją się przed upałem lub turystami. Nawet sklep z pamiątkami reklamujący się kiczowatym „Souvenires” odgania natrętów karteczką „Closed”. Niby to kolejne dwa włoskie miasteczka, małe z nutką tego czegoś, a jednak niczego specjalnego. Czyżby?
Starożytne, greckie ruiny Posejdonii nazwane później przez rzymskich okupantów Paestum są perełką na szlaku turystycznym po Kampanii. Świetnie zachowane, imponujące, pokazują rozmach z jakim Grecy czcili swoich bogów i życie. Symbolem tego miejsca nie są jednak doryckie kolumny, lecz skoczek.