Nie wiedzieliśmy czego możemy spodziewać się po Bilbao. Jedynie zwabiła nas tam nietypowa bryła Muzeum Guggenheima. Tego muzeum, które zostało wzniesione po to, aby wyrwać miasto z kryzysu. Skutecznie. Na zwiedzanie przybyliśmy zbyt późno a i też czasu na to nie mogliśmy przeznaczyć. Zamiast tego ucięliśmy sobie długi spacer po mieście oddanym fieście i świętowaniu z ogromnym rozmachem. Każdy placyk,
Do Terni dotarliśmy za późno. Wszystko jest już pozamykane, a wodospad – tylko słychać gdzieś za płotem. Nadzieja zgasła. A może jednak nie…
Wybrzeże Marshe wita nas betonowymi hotelami i długą prostą drogą wzdłuż kurortów. Wraz z kolejnymi kilometrami ogarnia nas przerażenie i rozpacz. Okolica jest pozbawiona jakiejkolwiek kszty magii czy uroku. Droga przechodzi powoli w nieco pagórkowaty krajobraz, a gdy wjeżdżamy po godzinie na Półwysep Conero odczuwamy ulgę – zaczyna robic się ciekawie.
Kierunek obrany – gorące i soczyste tereny włoskich ziem przed nami. Przygodę zaczynamy od jeziora Garda, które to od pierwszego wejrzenia rzuca urok. Po niekrótkiej przejażdżce samochodowej z Wrocławia do północnych Włoch, znaleźliśmy pole campingowe, w którym Maciek wyrwał ostatnie wolne pół miejsca namiotowego. Szybko przygotowaliśmy namiot, aby spokojnie móc się udać na zwiedzanie miasta wieczorową porą.
Naszą podróż po Francji zaczęliśmy od miejsca najbardziej francuskiego, absolutnej stolicy i serca państwa, której kosmopolityczny charakter z jednej strony przytłacza, z drugiej – uwodzi. Ach ten Paryż.
Przyświecająca Franciszkowi I maksyma „moje jest większe niż Twoje”, której to adresatem był przede wszystkim Karol V Habsburg, tłumaczy rozmach z jakim został zaprojektowany zamek w Chambord: ponad 440 sal, 85 klatek schodowych, 365 kominów… Wokół zamku rozciąga się największy w Europie rezerwat zwierzyny łownej. Oprócz dzików spotkać można również jelenia szlachetnego.
Zanim rozpoczęliśmy zwiedzanie zamku w Chenonceau, zjedliśmy pod jego murami pyszne śniadanie… o około 14:00. Tak, tego dnia raczej się nie przemęczaliśmy. Choć zamek oferował piękne trasy spacerowe, skupiliśmy się wyłączenie na najbardziej efektownych atrakcjach.
Pomimo późnej pory postanowiliśmy przegryźć gorycz Usse jeszcze jednym zamkiem. Wybór kierunku jazdy nie był łatwy. Jak wytypować zamek, który podniesie średnią zadowolenia z dnia w taki sposób, aby nie mieć poczucia, że nasz dzisiejszy dobór zamków był chybiony? Ruszyliśmy zatem w kierunku Villandry. Odrobinę zmęczeni, jak zawsze głodni, zaczynaliśmy szukać pretekstu do tego, aby zakończyć dzisiejsze wojaże na bajkowym